Jeśli do końca roku pałac nie znajdzie się w rękach Fundacji, przepadnie 60 tys. euro przyznanych na ratowanie zabytku. Pałac w Sztynorcie jest jednym z najbardziej znanych wschodniopruskich pałaców na Mazurach. Prof. Andrzej Tomaszewski, który reprezentuje stronę polską w polsko-niemieckiej fundacji, poinformował w poniedziałek, że "wszystkie papiery potrzebne do wydania tej zgody zostały już w ministerstwie złożone". - Robimy wszystko, by taka decyzja została wydana nam jak najszybciej, najlepiej jeszcze w tym miesiącu, bo sprawa jest pilna i ważna - powiedział prof. Tomaszewski. Naczelnik Wydziału Komunikacji i Promocji MSWiA Jacek Sońta potwierdził, że Fundacja rzeczywiście złożyła do ministerstwa wniosek w tej sprawie. - Jako postępowanie szczególnie skomplikowane, trwa ono nie dłużej niż dwa miesiące od dnia wszczęcia postępowania, o ile wraz z wnioskiem zostaną złożone wszystkie dokumenty wymagane przepisami prawa - poinformował Sońta. Działania zmierzające do szybkiego wydania decyzji w sprawie pałacu w Sztynorcie podjął konsul honorowy Niemiec w Olsztynie, mecenas Wojciech Wrzecionkowski. - Pałac w Sztynorcie jest spółką celową. Polega to na tym, że w 100 procentach należy do spółki, która została założona tylko po to, żeby przejąć ten pałac. (...) Fundacja ma możliwość przejęcia pałacu na dwa sposoby: może wykupić 100 procent udziałów w spółce, wówczas stanie się właścicielem tej spółki i zarazem właścicielem pałacu lub skorzysta z możliwości przejęcia - w formie sprzedaży lub darowizny - samego pałacu. Prawnie dopuszczalne są oba sposoby, nie ma jednak jednomyślności, czy operacja ta wymaga zezwolenia MSWiA. W związku z tym zwróciłem się do wojewody warmińsko-mazurskiego, by on po linii służbowej zasięgnął informacji w MSWiA - poinformował Wrzecionkowski. Wrzecionkowski przyznał, że doradcy Fundacji dotychczas uważali, że zgoda MSWiA na zawarcie umowy o przejęciu pałacu nie jest potrzebna, dlatego jej przedstawiciele omówili szczegóły transakcji z obecnym właścicielem Sztynortu i zwrócili się do notariuszy o poświadczenie ich umowy. Trzech kolejnych notariuszy odmówiło podpisania aktu notarialnego twierdząc, że zgoda jednak jest potrzebna. - Analizujemy pismo pana Wrzecionkowskiego, ale naszym zdaniem zgoda rzeczywiście jest potrzebna - powiedziała rzeczniczka wojewody warmińsko-mazurskiego Edyta Wrotek. Rzeczniczka nie chciała ujawniać, czy wojewoda podejmie działania zmierzające do szybkiego wydania zgody na przejęcie pałacu przez Fundację. Szybka decyzja dotycząca Sztynortu jest o tyle istotna, że - jak powiedział Wrzecionkowski - minister kultury Niemiec przeznaczył 60 tys. euro dotacji na najpilniejsze prace, które muszą się odbyć jeszcze w 2009 roku. - Problem jest w tym, że jeżeli w tym roku dotacja ta nie zostanie wykorzystana, wówczas niestety bezpowrotnie przepadnie - powiedział konsul honorowy Niemiec w Olsztynie. Podkreślił, że "60 tys. euro piechotą nie chodzi", a za tę kwotę "można tak zabezpieczyć pałac, by dalej nie popadał w ruinę". - Gdy się procedura przeciągnie, to pałac może się zawalić, bo on ledwo stoi - przestrzegł Wrzecionkowski. Wyjawił, że on, jako konsul honorowy na ratowanie Sztynortu zebrał już ok. 15 tys. zł. Pałac w Sztynorcie jest jednym z najbardziej znanych wschodniopruskich pałaców na Mazurach. Niemiecko-Polska Fundacja Ochrony Zabytków chce go wyremontować i stworzyć w jego wnętrzach miejsce spotkań i dialogu dla wielu kultur. Pomysł ten popierają m.in. córki ostatniego dziedzica dóbr w Sztynorcie i jednocześnie uczestnika spisku na życie Hitlera hrabiego Henricha von Lehndorff: Nona, Gabriele, Catharina i Vera (znana także jako Veruschka - pod tym pseudonimem pracowała jako top modelka, fotograf i aktorka, grała m.in. w "Powiększeniu" Antonioniego - red.). Stojący nad brzegiem jeziora pałac jest teraz m.in. zagrzybiony i zawilgocony, walą się jego stropy, dach jest zgrzybiały. Obecnym właścicielem pałacu w Sztynorcie jest firma, która prowadzi w Sztynorcie m.in. popularny port jachtowy.