Sąd rejonowy w Olsztynie zakończył proces; wyrok wydany zostanie we wtorek, 28 kwietnia. Prokuratura chce także by ginekolodzy zapłacili kary grzywny po 5 tys. zł każdy oraz nawiązki dla pokrzywdzonej po 8 tys. zł każdy. Obrońcy oskarżonych wnieśli o uniewinnienie. Dwaj ginekolodzy Mariusz P. i Tomasz W. są oskarżeni o to, że w sierpniu 2004 roku nie zachowali należytej ostrożności, nie prowadzili stałego nadzoru nad jedną z rodzących i płodem, w wyniku czego doszło do komplikacji, które spowodowały nieodwracalną, ciężką chorobę u noworodka. Jak ustaliła prokuratura, przyszła matka trafiła na oddział patologii ciąży szpitala wojewódzkiego w Olsztynie ze szpitala miejskiego. Podczas akcji porodowej doszło do tzw. dystocji barkowej. Bark płodu zaklinował się w miednicy matki po urodzeniu główki. Doszło także do zaciśnięcia pępowiny i niedotlenienia dziecka. Akcja reanimacyjna przywróciła wprawdzie funkcje życiowe, jednak niedotlenienie spowodowało nieodwracalne zmiany w mózgu. Dziecko nie było w stanie samodzielnie żyć i po trzech latach zmarło. Prokuratura i oskarżyciele posiłkowi, jakim są rodzice dziecka, dowodzą, że przeprowadzenie cesarskiego cięcia mogło uratować noworodka. Jednak niektóre opinie biegłych wskazują, że dystocja barkowa jest nieprzewidywalna i lekarz ma małe szanse, by odebrać prawidłowy poród i zdrowego noworodka. Lekarze w ostatnim słowie powiedzieli, że komplikacje i śmierć pacjenta to ogromny dramat dla rodziny, ale także i dla nich samych. - Przez 22 lata pracy na oddziale położniczym nauczyłem się pokory i tego że nie zawsze udaje się odebrać prawidłowy poród. Wobec pewnych zdarzeń jesteśmy bezsilni - powiedział dr Mariusz P. Z kolei mąż pacjentki podkreślił, że mimo przeżytego wielkiego dramatu z żoną zdecydowali się na drugie dziecko. Poród odbył się w szpitalu w Warszawie i został wykonany metodą cesarskiego cięcia. Dziecko urodziło się zdrowe. - Będę warszawskim lekarzom wdzięczny za to do końca życia- dodał mężczyzna.