Jezioro Dywickie. Szukają ciała kobiety zaginionej w 1996 roku
Nurkowie z Fundacji "Na Tropie" poszukują w Jeziorze Dywickim koło Olsztyna ciała zaginionej w 1996 roku Joanny Gibner. W środę 27 maja podejmą oni próbę wydobycia zlokalizowanej na dnie zbiornika torby, by sprawdzić czy wewnątrz są ludzkie szczątki.
Reklama
Reklama
Jak powiedział obecny na miejscu poszukiwań szef Prokuratury Rejonowej Olsztyn-Północ, Arkadiusz Szulc, na tę chwilę nie wiadomo, co znajduje się w torbie zlokalizowanej przez nurków na dnie jeziora.
W środę z udziałem policji będzie podjęta próba wydobycia znaleziska. Dopiero wówczas, po sprawdzeniu zawartości torby, będzie można stwierdzić czy zawiera ona ludzkie szczątki.
Przedstawiciele Fundacji "Na Tropie" prowadzili już poszukiwania w tym miejscu przed rokiem, ale bezskutecznie. Teraz mają nadzieję, że są bardzo blisko finału poszukiwań.
23-letnia Joanna Gibner zaginęła w 1996 roku. Dziewczyna trzy tygodnie wcześniej wzięła ślub z mieszkańcem podolsztyńskich Dywit Markiem W. Znała go zaledwie kilka tygodni. Już w czasie przyjęcia weselnego mąż i teściowa szarpali dziewczynę i popychali. Joanna skarżyła się też matce, że mąż ją poddusza.
O zaginięciu Joanny poinformował jej mamę mąż. Twierdził, że Joanna nie wróciła na noc do domu. Angażował się w poszukiwania, m.in. wystąpił w programie telewizyjnym o zaginionych. Nagrał emisję tego programu na wideo, a kasetę z nagraniem podpisał "Telewizyjny debiut Marka".
Jak się po latach okazało, jego znajomi wysyłali też z zagranicy kartki podpisane "Joanna", w których zaginiona dziewczyna miała informować, że poukładała sobie życie na nowo.
Po kilku latach od zaginięcia żony Marek W. związał się z Emilią F. - miał z nią dwoje dzieci. Pewnego dnia przerażona dziewczyna przyszła na policję i powiedziała, że obawia się o swoje życie, bo partner ją bije, a przed laty zabił żonę - Joannę Gibner. Emilia F. powiedziała też, że brat męża, który pomagał zatopić zwłoki Gibner, szantażuje Marka W. tą wiedzą.
W śledztwie okazało się, że oprócz braci W. o zbrodni wie jeszcze kolega Marka - Tomasz H., który pomagał przewozić zwłoki w torbie. Zatrzymani bracia W. zeznali, że torbę z ciałem obciążyli złomem i zatopili w Jeziorze Dywickim. Brat Marka narysował nawet prowizoryczną mapę tego miejsca. Ale nie udało się zweryfikować ich zeznań.
Marek W. odsiedział za zamordowanie żony wyrok, wyszedł z więzienia i zmarł w Anglii.
Mimo wielu kosztownych i skomplikowanych poszukiwań ciała Joanny Gibner przez lata nie odnaleziono.