O lustrację wystąpił sam zainteresowany, uznając, że został pomówiony o współpracę z SB w audycji radiowej. Historyk IPN Paweł Warot stwierdził w niej, iż Głażewski podpisał w 1981 r. zobowiązanie do nawiązania kontaktu z SB. Głażewski zaprzeczał, by kiedykolwiek współpracował z SB i podpisywał zobowiązania do współpracy. Sędzia Krystyna Szczechowicz powiedziała, że nie ma dowodów, iż jakakolwiek współpraca Głażewskiego z SB została podjęta. Z takim wnioskiem do sądu wystąpiło też biuro lustracyjne IPN w Białymstoku. Według sądu 14 grudnia 1981 r. doszło do pierwszego spotkania Głażewskiego z pracownikami aparatu w komendzie MO w Olsztynie. Stało się to po tym, jak Głażewski, wówczas student, robił zdjęcia z protestu przeciw stanowi wojennemu. Podpisał on wtedy zobowiązanie do stawienia się ponownie na komendzie dwa dni później. Został ponownie przesłuchany i podpisał pokwitowanie odbioru aparatu fotograficznego. W aktach IPN jest też dokument, iż Głażewski wyraża zgodę na zarejestrowanie go jako kandydata na tajnego współpracownika. Jednak sam Głażewski powiedział, iż nie pamięta, by taki dokument podpisywał. Jak powiedziała sędzia Szczechowicz sąd nie dysponuje całością dokumentacji, więc nie można jednoznacznie ustalić, czy nie dochodziło do kolejnych spotkań. Głażewski został wyrejestrowany jako kandydat na TW w 1985 r. z uwagi na to, "iż zawarł związek małżeński z córką oficera Ludowego Wojska Polskiego". Sąd wezwał na świadków trzech b. pracowników SB, jednak odstąpił od ich przesłuchania. Jeden z nich Józef Kuciński, który przesłuchiwał Głażewskiego w grudniu 1981 r., mówił, że chce zeznawać. - Chcę powiedzieć przed sądem, że Tomasz Głażewski jest człowiekiem wartościowym i bardzo go wówczas skrzywdziłem, chciałem go teraz publicznie przeprosić - powiedział. Sam Głażewski powiedział natomiast, że cieszy go ten wyrok, bo jeszcze rok temu "usiłowano go zabić teczką".