Do niebezpiecznego zdarzenia doszło w porcie Centralnego Ośrodka Sportu w Giżycku. Kobieta i jej 51-letni mąż wynajęli jacht, którym chcieli popływać po Mazurach. W trakcie odkręcania 11-kilogramowej butli z gazem doszło do wybuchu. 47-latka trafiła do szpitala, jej życiu na szczęście nie zagraża niebezpieczeństwo. Jej mąż został poobijany, ale nie wymagał hospitalizacji. Policjanci sprawdzą, dlaczego doszło do wybuchu: czy była to wina małżeństwa, czy może źle przygotowanej butli. Przez ostatni weekend sporo pracy mieli ratownicy Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. W niedzielę wiał silny wiatr i sporo było interwencji do jachtów, które wpadły na mieliznę albo w trzciny. Na jeziorze Bocznym doszło do groźnej sytuacji. - W jacht, który chciał przybić do dzikiej bindugi, uderzyła inna żaglówka, której sternik prawdopodobnie nie widział, że nie ma miejsca. Dwóch młodych żeglarzy przewróciło się i doznało urazu głowy. W uderzonej łodzi była dziura w burcie - powiedział reporterowi RMF FM Dariusz Luma z MOPR-u w Giżycku. Niestety, po uderzeniu prawdopodobny sprawca odpłynął. Ratownicy wodni musieli też interweniować w sobotę nad ranem na jeziorze Mamry. Odbywały się tam 24-godzinne regaty DZ. Jeden z żeglarzy doznał ataku padaczki. (mn) Piotr Bułakowski