Efekty pracy komisji mogą być znane dopiero pod koniec roku. Reporterka RMF dowiedziała się jednak, że w dniu, w którym Jarek zabił 8-letniego Bartka, w domu dziecka we Fromborku nie było etatowego pracownika. Dziećmi opiekowały się dwie osoby zatrudnione na umowę-zlecenie: pedagog i wolontariusz. Komisja stwierdziła, że miesiąc przed tragedią zabójca Bartka zdradzał przejawy agresji, o czym świadczą adnotacje w księdze wpisowej. - Już wtedy można było oddać Jarka do ośrodka o większym rygorze - twierdzi starosta braniewski. W domu dziecka mimo przerostu administracji nie ma zatrudnionego na stałe psychologa. To bardzo ważne, bo taka osoba mogła zwrócić uwagę na nienaturalne zachowanie 16-latka.