Początkowo kobieta twierdziła, że 8 listopada, gdy wróciła po południu z pracy do swojego mieszkania przy ulicy Zielonej w Olecku (woj. warmińsko-mazurskie), znalazła w łóżeczku martwą córeczkę. Kobieta wezwała pogotowie, a lekarz po stwierdzeniu zgonu policję. Jak przypomina "Fakt", Anna K. tego samego dnia zeznała policjantom, że dzieckiem opiekowała się nieznana jej kobieta o imieniu Kasia. Matka Joli oskarżyła ją o to, że nie dopilnowała dziecka, które zadławiło się pokarmem. Jednak poszukiwania domniemanej opiekunki nie dały rezultatu. W końcu Anna K. przyznała się przed prokuratorem, że kłamała w sprawie opiekunki i podała kolejną wersję wydarzeń. "Kobieta zeznała, że rano stwierdziła, iż córeczka nie żyje, więc wtedy ubrała się i spokojnie poszła do pracy" - powiedział "Faktowi" Mieczysław Orzechowski z Prokuratury Okręgowej w Olsztynie. Ponieważ i ta wersja wydała się śledczym podejrzana, decyzją prokuratora do Olecka została ściągnięta z Białegostoku biegła z wariografem. Podczas badania z wykrywaczem kłamstw Anna K. wyznała, że zostawiła córeczkę bez jedzenia i picia, a sama poszła do pracy z zakładzie fryzjerskim. Prokurator przedstawił kobiecie zarzuty świadomego narażenia na utratę życia i zdrowia. Za to przestępstwo grozi jej 5 lat więzienia. Kobieta dostała zakaz opuszczania kraju i cztery razy w tygodniu będzie się musiała meldować na policji. "Czy Anna K. okaże się drugą Katarzyną W., która też próbowała oszukać wymiar sprawiedliwości? Matka Madzi uciekła przed badaniem na wykrywaczu kłamstw, zaś matka Joli wpadła właśnie podczas takiego badania" - pisze "Fakt".