Do zdarzenia doszło w ubiegły czwartek na ul. Orzeszkowej w Ełku. Na udostępnionym w sieci nagraniu widać interwencję straży miejskiej wobec mężczyzny, który nie miał zasłoniętych ust i nosa maseczką. Funkcjonariusze użyli wobec przechodnia gazu pieprzowego i powalili go na ziemię. "Gazem po oczach człowieka, bo maseczki nie ma?", "Zachowujecie się jak nienormalni. Człowieka na ziemię rzucać?" - słychać głosy świadków. Strażnicy miejscy tłumaczyli, że mężczyzna nie stosował się do ich poleceń. Ostatecznie zakuto go w kajdanki. Decyzja prokuratury Historia będzie miała swój dalszy ciąg. Prokurator rejonowy w Ełku Jan Mikucki przekazał we wtorek, że wszczęte zostało śledztwo w tej sprawie. Dodał, że prokuratura podjęła taką decyzję na skutek informacji pozyskanych ze środków masowego przekazu oraz zawiadomienia złożonego przez pokrzywdzonego. - Chodzi o wyjaśnienie, czy nastąpiło bezpodstawne użycie środków przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej, kajdanek i ręcznego miotacza gazu w stosunku do mężczyzny, wobec którego 4 marca była przeprowadzana interwencja przez dwoje funkcjonariuszy straży miejskiej w Ełku - wyjaśnił. Śledczy mają m.in. zabezpieczyć nagrania z kamer monitoringu, wystąpić do urzędu miasta i straży miejskiej o przekazanie stosownych dokumentów oraz ustalić i przesłuchać bezpośrednich świadków. Oświadczenie magistratu Dzień po publikacji filmu w sieci ełcki magistrat wydał oświadczenie, w którym napisał, że podjęte zostały natychmiastowe czynności wyjaśniające zdarzenie i jego okoliczności. "Prezydent Ełku wystąpił również do wojewody o zewnętrzną kontrolę doraźną. Wyniki kontroli pozwolą na podjęcie dalszych czynności. Uczynione zostanie wszystko, by wszechstronnie wyjaśnić sprawę" - podano w komunikacie. Komendant tłumaczy Komendant ełckiej Straży Miejskiej Krzysztof Skiba podkreślał, że to nie brak maseczki u mężczyzny był powodem użycia tzw. środków przymusu bezpośredniego przez strażników. Według niego strażnicy podjęli interwencję po stwierdzeniu wykroczenia polegającego na niezasłanianiu ust i nosa przy pomocy maseczki. Natomiast użycie środków przymusu - jak mówił - było związane "z dalszym przebiegiem zajścia": mężczyzna używał wulgaryzmów, odmówił wylegitymowania się i nie słuchał poleceń wydawanych przez strażników. Dlatego został wezwany patrol policji. - Przed przyjazdem policji ten pan próbował opuścić miejsce zdarzenia i to było bezpośrednią przyczyną podjęcia decyzji odnośnie użycia środków przymusu bezpośredniego - mówił komendant. Przekazał też, że obydwoje strażnicy na własną prośbę przebywają obecnie na urlopach. Przypomniał, że zgodnie z przepisami funkcjonariusza można zawiesić w obowiązkach w przypadku przedstawienia mu zarzutu. Kobieta pracuje w ełckiej straży od ponad 13 lat, a strażnik ponad trzy lata.