Chodzi o incydent, do którego doszło w Biedronce na początku marca. Kasjerka twierdziła, że kierowniczka nie pozwoliła jej opuścić miejsca pracy, by pójść do toalety. Kobieta zsikała się, siedząc przy kasie. "Super Ekspress" napisał w czwartek, że kasjerka, którą spotkał przykry incydent w sklepie, teraz odbiera anonimowe telefony z groźbami. Na skutek tych doniesień właściciel sklepów Biedronka zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu popełnieniu przestępstwa wobec kobiety. Państwowa Inspekcja Pracy w Elblągu zakończyła dochodzenie w sprawie ewentualnego mobbingu w sklepie wobec kasjerki. - Inspektorzy ustalili, że do mobbingu nie doszło, a zdarzenie nie miało charakteru umyślnego czy złośliwego, ale incydentalny, a nawet przypadkowy - powiedział inspektor Dąbrowski. Według PIP kasjerka sygnalizowała kierowniczce, iż chce skorzystać z toalety i musi opuścić miejsce pracy. Jak ustalili inspektorzy, kierowniczka poleciła innej pracownicy, która układała towar, aby ją zastąpiła. Kobieta wykładała przez około 10 minut artykuły, a w tym czasie doszło do incydentu przy kasie.