Mały Oliwier w miniony piątek trafił do olsztyńskiego szpitala, jednak lekarzy nie zaniepokoiła jego wysoka gorączka. Zaledwie kilka godzin później niemowlę poczuło się znacznie gorzej. Przyjechała karetka, ale dziecka nie udało się już uratować. Rodzice chłopca twierdzą, że gdyby dyżurująca lekarka przebadała Oliwiera dokładnie, być może nie doszłoby do tragedii. Posłuchaj relacji RMF FM: Prokuratura sprawdza, czy pani doktor dopuściła się zaniedbań. Śledztwo ma też wyjaśnić, czy doszło do narażenia dziecka na niebezpieczeństwo utraty życia. Grozi za to do 5 lat więzienia. Dyrekcja szpitala twierdzi, że cała procedura została przeprowadzona prawidłowo. - Dziecku podano leki przeciwgorączkowe, poczuło się lepiej, więc zostało wypuszczone do domu - tłumaczy wicedyrektor placówki dr Barbara Chwała. Na szybkie zakończenie śledztwa nie ma co liczyć. Po pierwsze, śledczy będą musieli ustalić dokładną przyczynę śmierci, do czego potrzebują tkanek pobranych podczas sekcji zwłok. Po drugie, prokuratorzy będą musieli powołać biegłego, na którego opinię muszą poczekać co najmniej kilka miesięcy.