Kobieta wrzuciła dziecko do pieca podczas alkoholowej libacji, w której uczestniczył także jej konkubent oraz dwóch znajomych. Kilka dni później została zatrzymana. Tłumaczyła, że dziecko urodziło się martwe i dlatego po prostu postanowiła pozbyć się ciała wrzucając je do domowego pieca. Dziś tę samą wersję wydarzeń podtrzymała podczas przesłuchania w prokuraturze. Ale prokuratorzy nie uwierzyli jej. Według nich dziecko urodziło się żywe. Powiedziała córce, że dziecko było martwe Amanda, 19-letnia córka kobiety, nie pamięta zbyt dużo z nocy, gdy doszło do zdarzenia. Podobnie jak matka i przebywający w domu znajomi była pijana. Poszła spać tuż po tym, jak matka powiedziała, że chyba zaczyna rodzić. Następnego dnia rano 19-latka usłyszała od matki, że dziecko urodziło się martwe i że jego zwłoki zostały spalone w przydomowym piecu. Ale nie wierzy w tę wersję wydarzeń, bo od swojego wujka usłyszała, że dziecko urodziło się żywe. Kobieta usłyszała zarzuty - Postawiliśmy 44-latce jej zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka. Zebrany materiał pozwala nam na postawienie takiego zarzutu - mówi prokurator rejonowy w Braniewie Leszek Gabriel. Według nieoficjalnych informacji na to, że dziecko było żywe, wskazują zeznania jednego z mężczyzn, którzy byli tego dnia w domu zatrzymanej kobiety. Oprócz tego kobieta usłyszała także zarzut zbezczeszczenia zwłok swojego dziecka. W tej chwili przebywa pod nadzorem policji, prokuratorzy złożyli wniosek o tymczasowe aresztowanie jej na 3 miesiące. Decyzję sądu, czy areszt zostanie zastosowany, poznamy najpóźniej jutro. Mieszkańcy wsi są zszokowani - To dla nas szok - mówią w rozmowie z reporterem radia RMF FM Andrzejem Piedziewiczem, mieszkańcy wsi Plajny. 44- letnia kobieta mieszkała z konkubentem i dwuletnią córką. Ma też inne dzieci, które trafiły do domów dziecka lub rodzin zastępczych. Część sąsiadów winą za to, co się stało, obwinia konkubenta kobiety. Prowadząca sprawę prokuratura w Braniewie nie wyklucza na tym etapie, że mogło dojść do morderstwa. Ale na razie nie postawiła nikomu żadnych zarzutów. Andrzej Piedziewicz