Żeglarze po wywróceniu się żaglówki całą noc spędzili w wodzie, dopiero po kilkunastu godzinach odnalazł ich przypadkowo wędkarz. Stan ogólny czwórki uczestników rejsu jest dobry, nic nie zagraża ich życiu ani zdrowiu. Osoby trafiły do szpitala wyziębione i wystraszone - poinformowano w oddziale ratunkowym szpitala w Piszu. Rzecznik prasowy policji w Piszu Leszek Kalwejt poinformował, że do wypadku doszło w niedzielę około godziny 18 niedaleko przesmyku z jeziorem Seksty koło miejscowości Niedźwiedzi Róg. Wówczas to jacht z pięcioma osobami na pokładzie z nieustalonych jeszcze przyczyn wywrócił się. Żeglarze noc spędzili w wodzie, trzymając się żagla wystającego nad lustro wody. Nad ranem odnalazł ich wędkarz. Cztery osoby przewieziono do szpitala w Piszu. Piąta osoba nie żyje. Nie wiadomo, co było przyczyną jej śmierci - czy wyziębienie organizmu, czy utonięcie. Żeglarz był przywiązany liną do masztu. Jak ustaliła policja, uczestnicy rejsu to mieszkańcy Warszawy i okolic w wieku od 52 do 59 lat. Mieli na sobie kamizelki ratunkowe i prawdopodobnie dzięki nim przeżyli. Nie mogli sami zawiadomić służb ratunkowych, ponieważ zamokły im telefony komórkowe. Od rana służby ratownicze Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, Mazurskiej Służby Ratowniczej i policji próbują wydobyć zatopioną żaglówkę. Siedmiometrowej długości łódka leży na dnie na głębokości 5-6 metrów. Przyczyny wypadku będą badać specjaliści m.in. z inspektoratu żeglugi z Giżycka. W niedzielę na Śniardwach panowały trudne warunki: przeszła burza z deszczem.