Wysokość nowego podatku w niektórych przypadkach będzie znacznie przekraczała zyski, jakie właściciele czy dzierżawcy przystani czy pomostów osiągają podczas kilku miesięcy letniego sezonu. Liga Obrony Kraju posiada kilkadziesiąt takich - większych i mniejszych - obiektów na Warmii i Mazurach. I tak na przykład za port żeglarski w Giżycku będzie musiała zapłacić około 30 tys. złotych. - Instytucji na to nie stać, po prostu tyle nie zarabia - wyjaśnia szef LOK w północno-wschodniej Polsce. Jednocześnie ostrzega, że jeśli rząd szybko nie zmieni tego rozporządzenia, żeglarze stracą zaplecze, a miejscowi pracę. Jednak wysokie opłaty za użytkowanie dna to nie tylko problem Warmii i Mazur, dotknie on wszystkich przedsiębiorców, którzy prowadzą interesy nad brzegiem jezior czy rzek w całej Polsce. Jak wylicza jeden z przedsiębiorców znad Zalewu Koronowskiego, za mały pływający pomost z chipsami i napojami, który działa tylko 2 miesiące w roku, będzie musiał zapłacić 7 tys. złotych. Ponadto - jak dodają osoby prowadzące w pobliżu jezior restauracje czy campingi - tak wysokie opłaty zahamują rozwój i poprawę standardów baz turystycznych. Tym samym polskie jeziora przestaną być atrakcyjne dla przyjezdnych.