Grupa mieszkańców z olsztyńskiego "Domatora" domaga się ogłoszenia upadłości spółdzielni. Uważają, że uchroni to ich od spłaty miliona dolarów z odsetkami zobowiązań, jakie poprzedni zarząd zaciągnął w 2004 roku - bez wiedzy spółdzielców - u prywatnej osoby. Zarząd ten w 2006 roku został odwołany, a przed sądem trwa proces byłego prezesa i jego zastępcy, oskarżonych o niegospodarność. Ponieważ kolejny zarząd przestał spłacać raty pożyczki, do spółdzielni wkroczył komornik, który poprosił mieszkańców "Domatora" o wpłacanie czynszów na jego konto. Powodem unieważnienia wtorkowego spotkania był fakt, że członkowie spółdzielni zostali na nie wezwani poprzez ogłoszenia rozwieszone na klatkach schodowych, a zgodnie ze statutem "Domatora" - powinni być wezwani listami poleconymi. Grupa spółdzielców, która przed zebraniem złożyła formalny wniosek o ogłoszenie upadłości spółdzielni, nazwała sytuację "skandalem". Prezes spółdzielni Teresa Rokicka-Morabet poinformowania na spotkaniu, że przygotowała plan zawarcia ugody z pożyczkodawcą. Przyznała jednak, że pożyczkodawca jest skłonny je zawrzeć po spełnieniu dodatkowych, niekorzystnych dla spółdzielni warunków. Jednocześnie prezes zaapelowała o nieogłaszanie upadłości. Problemy olsztyńskiego "Domatora", który jest niewielką spółdzielnią, ale za to ma lokale w atrakcyjnych punktach miasta, od lat są opisywane przez lokalna prasę. Jej dziennikarze nie zostali wpuszczeni na wtorkowe zebranie, przez co - jak poinformowała Izabela Niedźwiedzka z biura prasowego olsztyńskiej policji - na miejscu zebrania interweniowali policjanci. Mimo interwencji funkcjonariuszy dziennikarze ci nie dostali się na zebranie. Kolejne walne zgromadzenie zwołano na czerwiec.