Józef K. twierdzi, że bez meldunku czuje się "wykluczony społecznie". - Nie mogę założyć działalności gospodarczej, nie mogę wziąć kredytu, nie mogę sobie założyć telefonu czy internetu. Choć mam dach nad głową wszyscy mają mnie za bezdomnego, bo w dowodzie osobistym zamiast adresu mam wydrukowane słowo "brak" - powiedział. Gmina Stawiguda wniosła o oddalenie pozwu w całości. - Owszem, nie zameldowaliśmy tego człowieka, ale tylko dlatego, że nie złożył on do gminy kompletu wymaganych przez prawo dokumentów, więc urzędnicy nie mieli podstawy, by go zameldować - mówił Norbert Witulski, radca prawny reprezentujący gminę przed sądem. Sąd Okręgowy w Olsztynie przesłuchał w środę pierwszych świadków, wezwanie kolejnych zapowiedział na następną rozprawę wyznaczoną na czerwiec. Gminna urzędniczka, zajmująca się ewidencją ludności zeznała w środę przed sądem, że Józef K. jedynie zapewniał ją, że jest właścicielem działki i stojącego na niej budynku gospodarczego, w którym mieszka. - Ale ani aktu notarialnego, ani innego pisemnego potwierdzenia tego faktu nigdy mi nie przedstawił - powiedziała. Józef K. dowodzi, że postawa gminy jest "złośliwa" i domaga się odszkodowania i zadośćuczynienia za straty, jakie ponosi nie mając meldunku. Dowodząc swoich racji przedstawił sądowi m.in. wysyłane mu z urzędu gminy pisma, które były adresowane do miejsca, w którym zamieszkuje tj. budynku gospodarczego. Pokazał też fotografie swojej posesji i budynku, których jak twierdzi, "nie można nie zobaczyć".