Wnioski do gminy Giżycko złożyło sześć osób z miejscowości Gajewo, Sulimy i Upałty. Wszyscy domagają się od gminy przymusowego wykupu ich ziemi za wskazane przez wnioskodawców kwoty - w sumie blisko 6 mln zł. - De facto wnioski te można nazwać odszkodowaniami - powiedział wójt gminy Giżycko Andrzej Sieroński. Dodał, że w każdym z pism pojawia się ta sama argumentacja: utrata wartości gruntu w związku z budową w okolicy farmy wiatrowej. - Na razie te wnioski są złożone i leżą. Nic z nimi nie robimy, nie podejmujemy żadnej decyzji, bo budowa farmy wiatrowej w naszej gminie nie jest jeszcze przesądzona - powiedział Sieroński. Jeden z wnioskodawców powiedział, że "na razie wnioski te są formą zapowiedzi działań, z którymi gmina powinna się liczyć". - Wójt i inwestor powinni sobie zdawać sprawę z tego, że gdy trzeba będzie wypłacać odszkodowania, to zysk z inwestycji nie będzie tak wysoki, jak sądzą. Liczymy na to, że to zniechęci do budowy farmy wiatrowej - przyznał jeden z wnioskodawców. Planowana budowa farmy wiatrowej w gminie Giżycko od kilku tygodni wzbudza ogromne emocje zarówno przeciwników, jak i zwolenników inwestycji. Przeciwnicy argumentują, że wiatraki zepsują unikatowy krajobraz samego centrum Szlaku Wielkich Jezior, że turyści nie będą chcieli odpoczywać w okolicy szumiących dzień i noc turbin wiatrowych, a z tego powodu wiele osób utraci źródło zarobkowania. Przywołują też argumenty o niekorzystnym wpływie na zdrowie ludzi emitowanych przez wiatraki infradźwięków. Zwolennicy farmy wiatrowej argumentują zaś, że nad jeziorami panują wyjątkowo dobre warunki do rozwoju energetyki wiatrowej - wiatr wieje tu przeciętnie 300 dni w roku i szkoda byłoby zmarnować okazję do inwestowania. Dodają, że turyści odwiedzają gminę tylko kilka miesięcy w roku, zaś podatki od nieruchomości z tytułu ulokowania farmy wpływałyby do gminy co roku w wysokości 2 mln zł, co jest znaczącą kwotą w kasie gminy Giżycko. Sieroński, który jest zwolennikiem budowy farmy wiatrowej, przyznał, że kilkanaście wiatraków (ok. 17 sztuk) miałaby stanąć w miejscowości Upałty. Inwestor już prowadzi tam monitoring ornitologiczny, a gmina opracowuje dla tej wsi plan zagospodarowania przestrzennego, który ma uwzględniać inwestycję. - Ten plan będzie głosowany przez radnych gminy. Jeśli go przyjmą, wiatraki staną, ale radni mogą też ten plan odrzucić. Trudno na razie powiedzieć, kiedy takie głosowanie się odbędzie, sądzę, że pod koniec 2012 roku lub na początku 2013 roku - powiedział Sieroński. Zdaniem wójta z powodu braku decyzji o inwestycji wnioski o odszkodowania są zbyt wczesne. Jeden z wnioskodawców powiedział, że jeśli dojdzie do budowy farmy wiatrowej w Upałtach wniosków o odszkodowania od właścicieli pobliskich gruntów wpłynie "znacznie i zdecydowanie więcej". Koalicja "Bezpieczna Energia", która zrzesza ok. 20 organizacji społecznych sprzeciwiających się budowie na Warmii i Mazurach farm wiatrowych szacuje, że w warmińsko-mazurskim ma stanąć docelowo ok. 600 wiatraków. Największe farmy ulokowano dotychczas w okolicach Kisielic, Reszla, Korsz.