Do wypadku doszło w maju ubiegłego roku niedaleko Olsztyna. Oskarżony, 26-letni obecnie Łukasz N. - wcześniej trzykrotnie karany m.in. za jazdę po pijanemu - w czwartek przyznał przed sądem, że prowadził samochód mimo zakazu sądowego, i że uderzył w rowerzystkę. Zaprzeczył jednak, że chciał ją zabić. Z zeznań, jakie złożył w śledztwie, a które w czwartek odczytał sąd, wynika, że N., prowadząc kupionego kilka dni przed wypadkiem "malucha", na chwilę stracił z oczu jezdnię, bo schylił się po papierosa. Wtedy miał niespodziewanie uderzyć w rowerzystkę, która - według niego - jechała środkiem drogi. Mężczyzna przyznał, że nie hamował po wypadku, bo się wystraszył. Potwierdził też, że nie wezwał do dziewczyny pomocy medycznej, choć miał telefon komórkowy. Widział, "że żyje, bo się ruszała". Po wypadku Łukasz N. uciekł i przez dwa dni ukrywał się przed policją. W czwartek powiedział przed sądem, że takie zachowanie wynikało ze strachu, zapewniał, że tego dnia nie pił alkoholu i nie brał narkotyków. Zdaniem jednego z wysłuchanych przez sąd biegłych, przed zderzeniem z rowerzystką N. przyspieszył, a po zderzeniu nie hamował, bo na jezdni nie było żadnych śladów takiego manewru. Wersję oskarżonego, że zagapił się i uderzył przypadkowo w rowerzystkę biegły podważył, ponieważ - jego zdaniem - wówczas nastąpiłby inny rozkład wgnieceń w aucie. - Wgniecenia wskazują na zderzenie czołowe - powiedział ekspert. Dodał, że rowerzystka jechała zgodnie z przepisami. - Ten wypadek odbiegał od standardów - podkreślił biegły. W swej opinii napisał, że tor jazdy oskarżonego wskazuje na to, że kierowca świadomie zjechał na tor jazdy rowerzystek, by w jedną z nich uderzyć. Biegły lekarz sądowy powiedział, że dziewczyna miała dużo szczęścia, że przeżyła. Lekarz przyznał, że "podobne obrażenia u ofiar wypadków spotyka na sali sekcyjnej". Poszkodowana rowerzystka jest wciąż leczona i została trwale oszpecona - ma na całym ciele, w tym na twarzy i dłoniach, długie blizny. Wiele z nich jest sinych i wypukłych. Z powodu obrażeń dziewczyna nie może biegać, jak powiedziała sądowi, po godzinie chodzenia bardzo bolą ją nogi (pięta została zdarta do kości tak, że musiała mieć przeszczep) i kręgosłup, z powodu uszkodzenia kosteczek słuchowych dziewczyna prawie nie słyszy na jedno ucho. Zeznając przed sądem 16-latka powiedziała, że odniosła wrażenie, że kierowca "malucha" celował w nią, dodała, że pamięta jak głową wybiła szybę auta. - Wtedy jedną ręką chwyciłam się za tablicę rozdzielczą samochodu, a drugą ręką za miejsce, gdzie była szyba, ale ten kierowca mnie zepchnął z maski. Ja się paskiem od spodni zaczepiłam o coś w samochodzie, a on mnie wlókł - powiedziała nastolatka. Dziewczyna nie chciała w sądzie zeznawać w obecności oskarżonego, nie chciała też przyjąć jego przeprosin. Sąd na jej prośbę na czas jej przesłuchania wyprowadził oskarżonego z sali. Także pod nieobecność oskarżonego przesłuchano koleżankę, która feralnego dnia była z poszkodowaną na wycieczce rowerowej. Dziewczyna także powiedziała sądowi, że odniosła wrażenie, iż kierowca celowo uderzył w jej koleżankę. Kolejna rozprawa odbędzie się w piątek - sąd zapowiedział, że odtworzy wówczas filmy nagrane na miejscu wypadku przez dziadka poszkodowanej dziewczyny.