Piędziak, który pracował jako kontroler-pirotechnik na polsko-rosyjskim przejściu granicznym, został zatrzymany w styczniu 2003 roku. On i inni pogranicznicy usłyszeli zarzut przyjmowania łapówek od przemytników w zamian za umożliwienie przewozu alkoholu i papierosów oraz wręczania łapówek innym pogranicznikom. Został aresztowany. W areszcie przebywał do listopada 2008 roku. Ostatecznie w czerwcu 2009 roku został prawomocnie uniewinniony. Piędziak domaga się 768 tys. zł odszkodowania i 800 tys. zł zadośćuczynienia za niesłuszne zatrzymanie i aresztowanie. Przed sądem mówił, że po zatrzymaniu i aresztowaniu został zawieszony w czynnościach służbowych. Jego niepracującej żonie wypłacano połowę pensji, czyli ok. 1 tys. zł. Miał wówczas na utrzymaniu dwójkę dzieci. Po decyzji sądu o aresztowaniu przebywał w aresztach: w Iławie, Olsztynie i Bartoszycach. Podkreślił, że słyszał od funkcjonariuszy spraw wewnętrznych i od osadzonych wyzwiska i groźby. Nie wychodził na spacery, bo bał się o swoje życie i zdrowie. Z powodu stresu, załamania nerwowego schudł 20 kilogramów. Miał też utrudnione widzenia z rodziną. Nie wydano mu przepustki na dzień, w którym jego syn miał pierwszą komunię. - Dzieci słyszały wyzwiska, cierpiały do tego stopnia, że musiały korzystać z pomocy psychologów, bały się chodzić do szkoły, doznawały upokorzeń - zeznał Piędziak. W 2005 roku, kiedy toczyło się postępowanie karne, zwolnił się ze służby i odszedł na emeryturę. Po prawomocnym uniewinnieniu były pogranicznik chciał wrócić do pracy w straży granicznej, ale jego wniosek o pracę odrzucono. Teraz, jak mówi, dostaje miesięcznie 1,5 tys. zł; jego żona jest na zasiłku dla bezrobotnych.