- Życzę wam, abyście wszyscy byli takimi Mateuszami Bystrzyckimi, abyście brali przykład z niego, abyście wszyscy w Narodowych Siłach Rezerwowych byli ludźmi spełnionymi, żebyście mieli satysfakcję z tego, co robicie - mówił minister obrony Bogdan Klich do szeregowych elewów szkolących się w Zegrzu. W rozmowie z dziennikarzami podkreślał skromność Bystrzyckiego. - To, co urzeka w zachowaniu tego chłopaka, to naturalność, z jaką podchodzi do tego, co uczynił. Jeżeli ratuje się ludzkie życie w sposób oczywisty, to takie postawy są w cenie. Dlatego apelowałem do jego kolegów, żeby brali z niego przykład, a jestem przekonany, że znaczna większość z nich zrobiłaby dokładnie to samo na jego miejscu, bo to porządni ludzie - mówił szef MON. Minister, który przyjechał do jednostki po to, by zapoznać się, jak przebiega przyjmowanie ochotników do NSR, pytał m.in. o to, skąd dowiedzieli o tej służbie. Szef MON wyraził przekonanie, że "NSR promują się same, ale oczywiście pan Mateusz staje się ikoną NSR". Sam Bystrzycki w rozmowie z mediami powtórzył, że nie czuje się bohaterem. - Pomoc drugiemu człowiekowi - myślę, że to coś normalnego - powiedział. Pytany, co go najbardziej cieszy w tej historii, odparł: "To, że te dwie kobiety żyją". - Trochę boję się kolegów, że będą mnie wytykali, chciałbym być jak najbardziej normalnym, zwykłym żołnierzem - przyznał. Także jego bliscy mówili, że Mateusz jest zmęczony rozgłosem. - Dla rodziców to powód do dumy, że udało się wychować syna, który w takiej sytuacji zachował się jak prawdziwy mężczyzna. Sam jestem w szoku, że to zrobił, nie wiem, jak ja bym się zachował - powiedział ojciec Mateusza Tadeusz. - To uczucie bardzo budujące dla bliskich, jestem dumna z Mateusza - dodała jego narzeczona Anna. - To duży zaszczyt dla nas, że tacy ludzie przychodzą do wojska, że są zainteresowani służbą. Cieszymy się, że jesteśmy na tyle atrakcyjni - powiedział szef Sztabu Generalnego gen. Mieczysław Cieniuch. Wyraził przekonanie, że Mateusz "na pewno sobie poradzi, jest wysportowany, spełnia wszystkie warunki służby". Na pytanie, co czeka teraz Mateusza, Cieniuch odpowiedział, że "to samo, co wszystkich pozostałych żołnierzy". Minister obrony obejrzał miejsce, gdzie rozpoczynający służbę przygotowawczą ochotnicy mogą - choć nie muszą - skorzystać z fryzjera, i gdzie dostają mundury. NSR mają być uzupełnieniem 100-tysięcznej armii zawodowej i do końca przyszłego roku mają liczyć do 20 tys. osób. Pierwsze szkolenia rozpoczęły się w październiku. Szef MON powiedział, że dotychczas zgłosiło się ponad 10 tys. chętnych - 4550 elewów, którzy szkolą się tak jak w Zegrzu - od podstaw, oraz 6226 tych, którzy już służyli w wojsku. - Pozyskujemy dalej, bo najkorzystniejsza jest sytuacja, w której można wybierać najlepszych - powiedział Klich. - To są przyszli żołnierze zawodowi. Traktujemy NSR nie tylko jako uzupełnienie jednostek, ale także jako przedsionek do przyszłej służby zawodowej - powiedział Klich. Narodowe Siły Rezerwowe to uzupełniający żołnierzy służby czynnej korpus ochotników, którzy zawierają kontrakt na pełnienie służby w rezerwie i pozostają w dyspozycji do wykonywania zadań w kraju i za granicą. Ich członkowie po przejściu czteromiesięcznego przeszkolenia podstawowego raz w roku będą wzywani na 30-dniowe szkolenie. W tym czasie będą wynagradzani przez armię, a ich pracodawcy otrzymają rekompensatę za nieobecność pracownika. W razie potrzeby żołnierze NSR będą przydzielani do już działających jednostek wojskowych, w razie potrzeby mogą zostać zmobilizowani, np. w razie klęski żywiołowej, wojny lub misji zagranicznej.