Grad wielkości kurzych jaj, który uszkodził w poniedziałek dachy ok. 80 wiejskich budynków w Burszewie, Wyszemborku, Gizewie i Ruskiej Wsi, zniszczył także wiele bocianich gniazd. Według wstępnych ocen zginęły lub zostały poranione setki ptaków, w tym kilkadziesiąt bocianów. - Zabiło nam co najmniej sześć boćków w samej wsi, nie lepiej jest na kolonii. Niektóre z nich zginęły w gniazdach, inne leżały na polach - powiedziała Monika Banach, sołtys Burszewa, gdzie gradobicie uszkodziło dachy większości gospodarstw i zniszczyło uprawy. Według sołtysa Ruskiej Wsi, Macieja Konarzeckiego, najbardziej ucierpiały osobniki urodzone w tym roku. - Młode zostały w gniazdach i są mocno pokaleczone. Starsze zdążyły chyba jakoś ukryć się przed gradem - ocenił. Jak dodał do wsi wezwano już ambulans ptasiego pogotowia z Fundacji Albatros, która opiekuje się dzikimi ptakami wymagającymi leczenia. Jak poinformowała dr Ewa Rumińska z Fundacji Albatros tylko w poniedziałek do Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Ptaków w Bukwałdzie przywieziono dziewięć boćków poszkodowanych w wyniku gwałtownych burz, wichury i gradobicia na Mazurach. We wtorek od rana przyjmowane są kolejne wezwania. Zdaniem Rumińskiej najpoważniejsze urazy mają ptaki, które gniazdowały na słupach przewróconych przez wichurę. Zostały przygniecione przez spadające gniazda lub poranione przy upadku, mają liczne złamania kości. Ptaki poszkodowane przez grad są zwykle jedynie poobijane i rokują szybsze wyleczenie. W ośrodku w Bukwałdzie jest obecnie ok. 50 bocianów przywiezionych tego lata po burzach i nawałnicach. Prawdopodobnie wiele osobników nie zdąży wydobrzeć przed rozpoczynającymi się w połowie sierpnia sejmikami i nie odleci na zimę.