Wiadomo, że bity przez grupę sąsiadów Józef C. odniósł co najmniej dwie rany śmiertelne. W piątek, po kilkumiesięcznej przerwie, olsztyński sąd okręgowy kontynuował proces określany potocznie sprawą "linczu we Włodowie". W przerwie na polecenie sądu lekarze z Akademii Medycznej w Łodzi przygotowywali opinię sądowo-lekarską dotyczącą okoliczności śmierci Józefa C. Sąd chciał, by biegli wypowiedzieli się, który z licznych ciosów zadanych Józefowi C. był śmiertelny oraz kiedy zmarł C. Odpowiedzi na te pytania nie daje bowiem opinia biegłych powołanych w śledztwie. - Ran na głowie denata było tak dużo, że nie da się jednoznacznie stwierdzić, która była tą śmiertelną. Co najmniej dwie na pewno, ponieważ uszkodziły mózg, ale nie można wykluczyć, że wiele innych także mogło skutkować zgonem - uznali biegli. Biegli z Łodzi byli przesłuchiwani na odległość przy pomocy łączy do wideokonferencji. Przed olsztyńskim sądem okręgowym proces w sprawie zdarzeń we Włodowie toczy się od grudnia ubiegłego roku. Trzej bracia W. odpowiadają za zabójstwo, kolejna osoba jest oskarżona o pobicie, a dwie następne - o znieważenie zwłok. Do linczu doszło 1 lipca 2005 r. Sąsiedzi po zdarzeniu twierdzili, że zaatakowali Józefa C., ponieważ ten groził im maczetą. Mieszkańcy Włodowa zadzwonili na policję, jednak funkcjonariusze komisariatu w Dobrym Mieście nie wysłali tam radiowozu.