Aszkiełowicz i Ołdakowski tworzyli regionalne struktury Samoobrony. Byli posłowie Samoobrony biegają po Sejmie z obiegówkami. Podobnie, jak inni przegrani rozliczają się z długów, pieniędzy wydanych na biura poselskie, sejmowych komputerów, hotelowych pokoi i kwater, zagranicznych wojaży i dyplomatycznych paszportów. Inaczej nie dostaną 30 tys. zł poselskiej odprawy. W czwartek lub piątek na Wiejską jedzie Aszkiełowicz. Ale dokumenty związane z działalnością poselską, którą Aszkiełowicz prowadził od 2001 roku, to nie jedyny, niepotrzebny mu już papier. - Rezygnuję z działalności w Samoobronie. W ogóle odchodzę z polityki. Złożę partyjną legitymację - zapowiada na łamach dziennika. Dodaje, że zajmie się tym co lubi i umie najlepiej: pracą na swoim 70-hektarowym gospodarstwie w Jonkowie, hodowlą bydła i koni. - Zawiodłem się na polityce i Lepperze - krzywi się. Zaznacza, że na jego decyzję miała wpływ nie tylko porażka w wyborach parlamentarnych. - To jest seksafera. To jest to wszystko, co się teraz dzieje. To są ludzie, którzy od dłuższego czasu znaleźli się w otoczeniu Leppera. Mam tego dosyć - podkreśla. Rezygnacja Aszkiełowicza z działalności w partii oznacza wakat na stanowisku szefa Samoobrony w regionie. Jednak - czytamy w dzienniku - w partii Leppera nie ma kto objąć tego stanowiska. - Jestem zmęczony. Czas zająć się swoim zdrowiem, a nie politycznymi wojenkami - mówi z kolei Adam Ołdakowski. W ostatnich wyborach zdobył 2485 głosów, najwięcej wśród kandydatów Samoobrony. - Jeszcze nie wiem, czy złożę legitymację. Na pewno nie będę aktywny przez jakiś czas - mówi "Gazecie Olsztyńskiej".