Jak poinformowała dyrektor Warmińsko-Mazurskiego Oddziału Regionalnego ARiMR Jolanta Marozas, obowiązujące przepisy nakazują tej instytucji kontrolę minimum 5 proc. wszystkich złożonych wniosków o dopłaty obszarowe. W 2011 roku rolnicy z warmińsko-mazurskiego złożyli około 43 tys. takich wniosków. Kontrole powinny zakończyć się do końca roku. Gospodarstwa do kontroli - O tym, które gospodarstwa będą kontrolowane, decyduje typowanie w centrali Agencji. My, jako oddział regionalny, otrzymujemy wykaz wnioskodawców, których musimy poddać kontroli tak, że nie ma w naszych działaniach wobec rolników żadnej złośliwości - zapewniła Marozas. Agencja kontroluje wnioskodawców na dwa sposoby: jadąc w teren i na miejscu sprawdzając, czy uprawy zadeklarowane we wnioskach o dopłaty rzeczywiście są uprawiane (tzw. metodą IT) oraz przy pomocy zdjęć satelitarnych, tj. ortofotomap. - Drugi sposób kontroli na zlecenie Agencji przeprowadza firma zewnętrzna. Pracownicy ARiMR weryfikują proces tej kontroli - powiedziała Marozas. Dodała, że kontrole na miejscu metodą IT wykonują wyłącznie pracownicy Agencji. Kontrolerzy będą mierzyć pola W olsztyńskim oddziale ARiMR w teren każdego dnia wyjeżdżają 22 zespoły terenowe. Zespoły są zawsze dwu-osobowe, a każdy z nich jest wyposażony w sprzęt GPS - kontrolerzy muszą m.in. wymierzyć pola. - Jeśli chodzi o płatności obszarowe to rolnicy, których kontrolujemy w terenie, nie muszą być obecni na miejscu, nie mamy obowiązku ich powiadamiania o kontroli, ponieważ składając wniosek o dopłaty podpisują deklarację, że zgadzają się na weryfikowanie podanych we wniosku o dopłaty informacji - poinformowała Marozas. Raport do wglądu Po zakończeniu kontroli każdy rolnik otrzymuje od Agencji raport, jeśli się z nim nie zgadza - ma dwa tygodnie na wniesienie uwag i zastrzeżeń. Jeśli strony (tj. rolnik i Agencja) nie rozstrzygną kwestii spornych w raporcie, rolnik może skierować sprawę do sądu administracyjnego. W 2011 roku do sądu wpłynęło 37 takich skarg, większość została rozstrzygnięta na korzyść ARiMR-u. - Spory dotyczą głównie powierzchni działek. Rolnicy coraz częściej przekonują się, że pomiary, których dokonujemy przy pomocy specjalistycznego sprzętu, są dokładniejsze od tych danych, którymi sami dysponują - powiedziała Marozas.