5-letni Kuba poszedł na niewielki plac zabaw, znajdujący się na skraju wsi. Dzieci bardzo często spotykały się w tym miejscu. W pewnym momencie chłopca zaatakowały trzy psy. Choć sąsiedzi odgonili zwierzęta, nie udało się go już uratować. Dwa psy należały do sołtysa wsi, trzeci do jednego z mieszkańców. Te zwierzęta bardzo często włóczyły się po Katlewie bez żadnego nadzoru. Dlatego prokuratura oskarża obu mężczyzny o narażenie życia sąsiadów na niebezpieczeństwo oraz o nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka - przez to, że nie upilnowali psów. Prokurator prowadzący śledztwo przyznał w rozmowie z reporterem RMF FM, że zachowanie obu mężczyzn podczas przesłuchań było całkowicie różne. Jeden z nich złożył obszerne wyjaśnienia i przepraszał za to, co się stało. Drugi - sołtys Katlewa - w prokuraturze nie wykazał ani cienia skruchy i odmówił składania jakichkolwiek wyjaśnień. Obok dwóch huśtawek stanął niewielki drewniany krzyż. Cały czas palą się znicze i leżą kwiaty. Przynoszą je rodzice chłopca, ale także inni mieszkańcy wsi. Zapomnieć nie mogą przede wszystkim ci, którzy widzieli rozgrywający się na placu zabaw dramat, odganiali psy i próbowali ratować życie pogryzionego dziecka. Tuż po tragedii mieszkańcy mówili mi, że inne dzieci boją się wychodzić z domów, chcą nawet, by odwozić je do szkoły. Teraz jest już lepiej. Ale wszyscy bardzo starają się, by po Katlewie nie włóczył się już żaden pies bez nadzoru.