Pracodawca nie podpisał z nimi nowych umów o pracę, po wygaśnięciu poprzednich, zawartych na czas określony. Pozostałym paniom, które nie należą do związku zawodowego, przedłużono umowy o pracę. Na miejsce zwolnionych przyjęto nowe pracownice. Przewodniczący zarządu regionu elbląskiego Solidarności Mirosław Kozłowski uważa takie traktowanie związkowców za szykany i dyskryminację. Kierownictwo placówki tłumaczy, że przynależność do NSZZ "Solidarność" nie miała znaczenia. Chodzi o Dom Pomocy Społecznej dla Dzieci Niepełnosprawnych Intelektualnie prowadzony przez Zgromadzenie Sióstr Św. Jadwigi w Elblągu, który zatrudnia 36 osób, w większości kobiety. Połowa z nich była zatrudniona na czas określony. Placówkę na wniosek zarządu regionu elbląskiego Solidarności skontrolowała Państwowa Inspekcja Pracy. Jak wykazała kontrola PIP, pod koniec 2010 roku rozwiązaniu uległy umowy o pracę na czas określony z 10 osobami. Pięciu należącym do NSZZ "Solidarność": trzem opiekunkom, pokojowej i kucharce nie przedłużono umów o pracę. Natomiast z pięcioma pozostałymi pracownicami, które nie należały do związku zawodowego, zawarto nowe umowy o pracę. Jeszcze wcześniej w sierpniu 2009 roku nie przedłużono umowy o pracę jeszcze jednej pracownicy, także należącej do Solidarności. Jak powiedział inspektor pracy z Elbląga Eugeniusz Dąbrowski, dyrektor domu pomocy społecznej "niezawarcie nowych umów o pracę z członkami NSZZ 'Solidarność' tłumaczyła negatywną oceną dotychczasowej pracy oraz brakiem zaufania do tych osób". Siostra dyrektor Halina Domagała powiedziała, że przynależność związkowa pań nie miała znaczenia. - Kierownictwo placówki ma prawo dobierać sobie pracowników. To jest trudna praca, bo z dziećmi chorymi. Nam potrzebny jest spokój - powiedziała siostra. Inspektor Dąbrowski wyjaśnił, że inspekcja pracy nie jest uprawniona do zajmowania stanowiska w sprawach wywołujących wątpliwości prawne i faktyczne, dlatego PIP nie zajęła stanowiska, czy w Domu Pomocy Społecznej doszło do dyskryminacji ze względu na przynależność związkową. Podkreślił, że komisja zakładowa przy Domu Pomocy Społecznej została poinformowana, iż pracownice, które uważają, że odmowa nawiązania z nimi stosunku pracy spowodowania została ich przynależnością związkową, mogą dochodzić przed sądem pracy odszkodowania. Prawnicy Solidarności złożyli do sądu pracy pozew w imieniu jednej z byłych pracownic. Pierwsza rozprawa już się odbyła; kolejna odbędzie się jeszcze w maju. Na wniosek szefa elbląskiej Solidarności Dom Pomocy skontrolowali inspektorzy z wydziału polityki społecznej warmińsko-mazurskiego urzędu wojewódzkiego w Olsztynie. Kontrola wykazała, że zmiana zatrudnienia pracowników nie przyczyniła się do obniżenia standardu świadczonych usług. Rzeczniczka Urzędu Miasta w Elblągu Joanna Urbaniak podkreśliła, że kierownictwo Domu Pomocy Społecznej przysłało jeszcze w marcu list do prezydenta miasta, w którym nie wyklucza, że zamknie placówkę. Powodem ma być zła sytuacja finansowa, na którą wpływ mają roszczenia pracowników domu pomocy społecznej. Jak podkreśliła Urbaniak, w miniony piątek dyrektor domu pomocy społecznej w Elblągu spotkała się z prezydentem Henrykiem Słoniną. Podtrzymała chęć dalszego prowadzenia domu, ale pod warunkiem, że jego koszty utrzymania zostaną w pełni pokryte.