Andrzej D. pod koniec lat 90. był prezesem spółki "Evita" w Biskupcu (warmińsko-mazurskie). Zdaniem sądu jako prezes tej spółki wspólnie i w porozumieniu z Wiesławem Malinowskim, prezesem spółki akcyjnej "Ocean" z Warszawy dokonywał on szeregu transakcji mających na celu wyłudzanie ogromnych sum. Malinowski jest teraz poszukiwany listem gończym. Jedną z takich operacji było przelanie na konta w Hongkongu 6,8 miliona dolarów. Przelew ten miał być zapłatą za dostawę polimeru do produkcji butelek. Zdaniem sądu polimer taki nigdy jednak nie dotarł do polskich spółek, a umowa na jego dostawę była sfabrykowana. - W tej umowie opiewającej przecież na miliony dolarów, które pod koniec lat 90. miały inną wartość niż dziś, nie było nawet nazwisk kontrahentów. Statki, które miały polimer przywieźć do Gdyni w tym czasie pływały w innych rejonach świata. Jest szereg okoliczności, które potwierdzają fikcyjność kontraktu - mówił w uzasadnieniu wyroku sędzia Adam Barczak. Zdaniem sądu by zatrzeć ślady fikcyjnej transakcji po rzekomym otrzymaniu polimeru Andrzej D. i Malinowski oraz ich współpracownicy tworzyli dokumentację, która miała świadczyć o tym, że polimer jest wysyłany do Rosji, na Ukrainę i do Niemiec. Spółki eksportujące go wykazywały, że nie dostały za niego zapłaty i w ten sposób wykazywały stratę w majątkach swoich spółek. Razem z Andrzejem D. na 3,5 roku więzienia i 40 tys zł grzywny sąd skazał Artura S., prezesa spółki z Ciechanowa, która uczestniczyła w fikcyjnych transakcjach. Sędzia Barczak uzasadniając wyrok powiedział, że S. był "pomniejszym graczem", ale swoimi działaniami łamał prawo. Żadnego z oskarżonych nie było na ogłoszeniu wyroku. Zdaniem sędziego Barczaka mózgiem operacji był poszukiwany listem gończym Wiesław Malinowski. Mimo wysokiej kary Andrzej D. do czasu uprawomocnienia się wyroku pozostanie na wolności, ponieważ uzyskał w tej sprawie list żelazny. Obrońcy D. zapowiedzieli złożenie apelacji.