Piędziak, który zgodził się na podawanie nazwiska, powiedział, że przyznane przez sąd odszkodowanie jest według niego za niskie i będzie się odwoływał od wyroku. Sąd uznał w części roszczenie wnioskodawcy, który domagał się 760 tys. zł odszkodowania za straty materialne oraz 800 tys. zadośćuczynienia za krzywdy moralne. Sąd uznał jedynie, że wnioskodawcy należy się zadośćuczynienie, ale obniżył żądaną kwotę do 50 tys. zł. Sędzia Adam Barczak uzasadnił decyzję tym, że to sam wnioskodawca zwolnił się z pracy w straży granicznej i wówczas pracodawca wypłacił mu należne wynagrodzenie w pełnej wysokości. Według regulaminu straży granicznej funkcjonariusz, któremu prokuratura postawiła zarzut jest zawieszony w czynnościach służbowych i wypłacane ma 50 procent wynagrodzenia. 41-letni Adam Piędziak, który pracował jako kontroler-pirotechnik na polsko-rosyjskim przejściu granicznym, został zatrzymany w styczniu 2003 roku. On i inni zatrzymani w tej sprawie pogranicznicy usłyszeli zarzut przyjmowania łapówek od przemytników w zamian za umożliwienie przewozu alkoholu i papierosów oraz wręczania łapówek innym strażnikom. Po zatrzymaniu został aresztowany; w areszcie przebywał do listopada 2003 roku. Proces najpierw toczył się przed sądem rejonowym w Bartoszycach, potem okręgowym w Olsztynie, który nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy bartoszyckiemu sądowi. Ten ostatecznie w czerwcu 2009 roku, po 6 latach, prawomocnie uniewinnił funkcjonariusza. Przed sądem okręgowym w Olsztynie Adam Piędziak opowiadał, że po zatrzymaniu, w kajdankach został wyprowadzony z przejścia w Bezledach do samochodu i przewieziony do prokuratury okręgowej w Olsztynie. Po decyzji sądu o aresztowaniu przebywał w aresztach: w Iławie, Olsztynie i Bartoszycach. Podkreślił, że słyszał od funkcjonariuszy spraw wewnętrznych (jednostka kontrolna w straży granicznej) i od osadzonych wyzwiska i groźby. Nie wychodził na spacery, bo bał się o swoje życie i zdrowie. Z powodu stresu, załamania nerwowego schudł 20 kilogramów. Miał też utrudnione widzenia z rodziną. Nie wydano mu przepustki na dzień, w którym jego syn miał pierwszą komunię. Mężczyzna mówił także, że przez jego aresztowanie jego żona i dzieci doznały krzywdy. - Dzieci słyszały wyzwiska, cierpiały do tego stopnia, że musiały korzystać z pomocy psychologów, bały się chodzić do szkoły, doznawały upokorzeń - mówił. W 2005 roku, kiedy toczyło się postępowanie karne zwolnił się ze służby i odszedł na emeryturę. Po prawomocnym uniewinnieniu były pogranicznik chciał wrócić do pracy w straży granicznej, ale jego wniosek o pracę odrzucono. Teraz, jak mówi, otrzymuje miesięcznie 1,5 tys. zł; jego żona jest na zasiłku dla bezrobotnych. Jak powiedział wcześniej rzecznik prokuratury okręgowej w Olsztynie Mieczysław Orzechowski, sprawa korupcji strażników granicznych z Bezled, prowadzona przez ówczesny wydział przestępczości zorganizowanej w tejże prokuraturze, zakończyła się prawomocnym uniewinnieniem kilkunastu funkcjonariuszy straży granicznej. - Sprawy korupcji są trudnymi i ocennymi, bo opierają się także na pomówieniach współpodejrzanych - dodał Orzechowski.