Jak dowiedziała się w sądzie po przesłaniu akt sprawy z Sądu Apelacyjnego w Białymstoku do Sądu Okręgowego w Olsztynie, we wtorek sędzia wydał orzeczenie o wykonaniu kary. Dokumenty dotyczące wykonania kary przygotowuje sekcja wykonawcza Sądu Okręgowego w Olsztynie. Trzej bracia W. z Włodowa w czerwcu zostali prawomocnie skazani na cztery lata więzienia za zabójstwo sąsiada Józefa C. - sprawa znana jest powszechnie jako tzw. lincz we Włodowie. Obrońcy braci W. zapowiadają, że wniosą w tej sprawie kasację do Sądu Najwyższego. Niezależnie od planów wniesienia kasacji przez obrońców, trzej bracia W. poprosili już prezydenta Lecha Kaczyńskiego o zastosowanie wobec nich prawa łaski. Dwaj z nich - Mirosław i Krzysztof - skierowali wniosek bezpośrednio do Kancelarii Prezydenta, Tomasz zrobił to za pośrednictwem olsztyńskiego sądu okręgowego. Wnioski o ułaskawienie nie wstrzymują wykonania kary. Jak poinformował we wtorek oficer prasowy Aresztu Śledczego w Olsztynie Jarosław Witek, skazani mogą stawić się do aresztu w godzinach od 8 do 16. Od chwili przyjęcia w ciągu 14 dni zbierze się komisja penitencjarna z dyrektorem aresztu, która zdecyduje do jakiego zakładu karnego trafią skazani: do zamkniętego czy półotwartego. Bracia Tomasz, Mirosław i Krzysztof W. z Włodowa w czerwcu zostali prawomocnie skazani za to, że 1 lipca 2005 zlinczowali we wsi Włodowo na Warmii recydywistę Józefa C. Mężczyźni oraz ich sąsiedzi w rozmowach z mediami i przed sądem przez kilka lat utrzymywali, że bracia zabili C., ponieważ ten im zagrażał (miał m.in. biegać po wsi z maczetą), ale w czerwcu 2009 Sąd Apelacyjny w Białymstoku uznał, że te tłumaczenia nie znajdują odzwierciedlenia w aktach sprawy. Podczas tej rozprawy apelacyjnej w Białymstoku żona Tomasza W., Marlena, zeznała, że to nie jej mąż i jego bracia zadali śmiertelne ciosy Józefowi C. Kobieta zasugerowała, że zrobił to jej ojciec i jego kolega (obaj prawomocnie skazani za zbezczeszczenie zwłok C.), bo mężczyźni ci bili leżącego kijami. Sąd uznał, że kobieta, która przez cztery lata odmawiała zeznań, a zdecydowała się je złożyć dopiero wtedy, gdy jej mężowi realnie zagroziło więzienie, jest niewiarygodna i zawiadomił prokuraturę o składaniu przez nią fałszywych zeznań. Prokuratura wszczęła w tej sprawie śledztwo. Sąd apelacyjny potwierdził jednak, że w dniu linczu policja nie zareagowała właściwie na prośby mieszkańców Włodowa o interwencję i nie wysłała na czas radiowozu - odpowiedzialni za to dwaj funkcjonariusze zostali prawomocnie skazani na kary więzienia w zawieszeniu.