Jak powiedział jeden z pomysłodawców referendum Dariusz Bogatek, wśród wielu zarzutów wobec burmistrza i rady miejskiej są: utrata zaufania mieszkańców, niekonsultowanie z nimi propozycji podwyżek podatku rolnego, opłat za wodę, ścieki, a także opłat za dzierżawę lokali użytkowych. Kolejny zarzut dotyczy tego, że samorządowcy nie pozyskują środków unijnych na różnego rodzaju inwestycje oraz zadłużają gminę. Burmistrz Sępopola Grzegorz Mucha uważa te zarzuty za bezpodstawne i niesłuszne. - Gdy zostałem wybrany na burmistrza w 2010 roku, zacząłem robić porządki w gminie, ściągać zaległe lokalne podatki i opłaty. Kwota nieściągniętych zobowiązań wynosiła 800 tys. zł. To się przestało podobać niektórym i stąd, jak przypuszczam, pomysł i inicjatywa referendalna - powiedział burmistrz. Odpowiadając na zarzut niekonsultowania podwyżki podatku rolnego burmistrz podkreślił, że stawka tego podatku jest wyliczana na podstawie danych GUS o cenach żyta i jest niezależna od lokalnej władzy. Odnosząc się zaś do pretensji o brak konsultacji w sprawie podwyżek opłat lokalnych, powiedział, że takie propozycje nie podlegają negocjacjom z mieszkańcami. - Chodzi o to, że zakłady czy przedsiębiorstwa komunalne proponujące podwyżki, przedstawiają kalkulacje wzrostu kosztów świadczenia tych usług i o tyle są podnoszone stawki opłat - wyjaśnił. Burmistrz nie zgodził się także z zarzutem, że gmina z roku na rok coraz bardziej się zadłuża. Według niego jest wręcz przeciwnie - zadłużenie maleje. Jak mówił, w ubiegłym roku zadłużenie gminy wyniosło 38 proc., a obecnie wynosi 29 proc. Aby referendum było ważne, do urn musi pójść 3/5 osób, które wzięły udział w wyborach odwoływanego burmistrza i rady miejskiej. Aby głosowanie było skuteczne, za odwołaniem musi opowiedzieć się co najmniej połowa głosujących.