Wściekłość na Węgrzech po oświadczeniu Białego Domu. Szef MSZ rzuca oskarżeniami
"Od momentu ogłoszenia szczytu pokojowego w Budapeszcie było oczywiste, że wielu zrobi wszystko, co w ich mocy, aby do niego nie dopuścić" - stwierdził szef węgierskiej dyplomacji Peter Szijjarto. W ten sposób zareagował on na informacje o fiasku szczytu Trump-Putin w Budapeszcie jeszcze zanim w ogóle do niego doszło. Biały Dom oświadczył bowiem we wtorek, że spotkanie przywódców USA i Rosji nie jest planowane w najbliższej przyszłości.

W skrócie
- Plany szczytu pokojowego Trump-Putin w Budapeszcie zostały odwołane z powodu dużych różnic stanowisk stron dotyczących zakończenia wojny w Ukrainie.
- Szef MSZ Węgier Peter Szijjarto oskarża europejskie kraje wspierające Ukrainę o blokowanie szczytu i szerzenie fake newsów.
- Media w USA podają tymczasem, że Rosja przesłała notatkę do Waszyngtonu z żądaniem przejęcia Donbasu, podczas gdy Trump proponuje zamrożenie konfliktu na obecnej linii frontu.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
"Od momentu ogłoszenia szczytu pokojowego w Budapeszcie było oczywiste, że wielu zrobi wszystko, co w ich mocy, aby do niego nie dopuścić. Prowojenne elity polityczne i ich media zawsze zachowują się w ten sposób przed wydarzeniami, które mogą okazać się decydujące dla wojny i pokoju" - napisał we wtorkowy wieczór na platformie X Szijjarto.
Wcześniej tego dnia okazało się, że do planowanego spotkania prezydentów USA i Rosji w stolicy Węgier jednak nie dojdzie. Powodem miały być znaczące różnice w stanowiskach obu stron co do zakończenia wojny w Ukrainie.
Szczyt Trump-Putin odwołany. Szef MSZ Węgier grzmi o "fake newsach"
W ocenie Szijjarto, którego kraj do dziś nie zerwał bliskich kontaktów z Kremlem, wina za to, że Trump i Putin nie spotkają się na razie na Węgrzech spoczywa przede wszystkim na europejskich krajach, wciąż wspierających Ukrainę, co ma jedynie odwlekać zakończenie konfliktu, bez względu na to, jak ten finał miałby wyglądać.
Szef MSZ Węgier uważa, iż "to samo dzieje się przed niemal każdym posiedzeniem Rady Europejskiej, przed decyzjami w sprawie sankcji czy Europejskiego Instrumentu na rzecz Pokoju".
"Dopóki szczyt się nie odbędzie, spodziewajcie się fali przecieków, fake newsów i oświadczeń, że do niego nie dojdzie" zakończył enigmatycznie swój post na X.
Moskwa powtarza swoje żądania. Wysłała notatkę do Waszyngtonu
O szczycie w Budapeszcie jako pierwszy poinformował w ubiegłym tygodniu sam prezydent USA Donald Trump, który miał podjąć decyzję o spotkaniu w cztery oczy z Putinem po ponad 2,5-godzinnej rozmowie telefonicznej z rosyjskim przywódcą. Jak wówczas zapowiedział, w trakcie spotkania na Węgrzech przywódcy mieliby spróbować "położyć kres 'niesławnej' wojnie między Rosją a Ukrainą".
W poniedziałek na linii Waszyngton-Kreml doszło do kolejnej rozmowy, tym razem z udziałem sekretarza stanu USA Marco Rubio i szefa MSZ Rosji Siergieja Ławrowa, po której Biały Dom, według amerykańskich mediów, miał zorientować się, że stanowiska obu stron są zbyt odległe, aby szczyt przyniósł jakiekolwiek rezultaty.
- Myślę, że Putin chce, żeby to się zakończyło. Myślę, że Zełenski chce, żeby to się zakończyło. I myślę, że to się zakończy - powiedział później dziennikarzom Trump, dodając że w ciągu dwóch dni podejmie decyzję dotyczącą tego, czy spotka się z rosyjskim prezydentem.
Zbiegło się to z oświadczeniem Moskwy, która podkreśliła, że rosyjskie stanowisko w sprawie zakończenia konfliktu w Ukrainie pozostaje niezmienne. Dodatkowo, Rosjanie mieli przesłać do Waszyngtonu nieoficjalną notatkę w tej sprawie, powtarzając, że żądają przejęcia kontroli nad całym Donbasem. Trump zaś proponuje, aby wojnę zamrozić na obecnej linii frontu.
Doniesienia te skomentował także prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, według którego Rosja nie jest już zainteresowana pokojem, ponieważ udało się jej zniechęcić prezydenta USA do przekazania Kijowowi Tomahawków, mogących znacząco zmienić układ sił w konflikcie, dając przewagę Ukraińcom.













