Ukraina zaprzecza doniesieniom Rosji o "dywersantach" ukraińskich przy granicy
Armia ukraińska zaprzeczyła w poniedziałek informacjom o rzekomej grupie "dywersantów" z Ukrainy, którzy - według Rosji - mieli próbować przedrzeć się przez granicę. Siły rosyjskie twierdzą, że zabiły kilka osób. Z kolei władze ukraińskie określiły te informacje jako "fake news". W sieci pojawiły się wideo z rzekomego szturmu, a na podstawie map Google'a udało się zlokalizować dokładnie miejsce, gdzie nagrano film.

Armia ukraińska zapewniła, że nie ma żadnych jej oddziałów w rejonie Rostowa nad Donem, gdzie rzekomo miało dojść do incydentu.
Z kolei Rosja utrzymuje, że do incydentu doszło właśnie w obwodzie rostowskim na południu kraju, gdzie "grupa dywersyjno-zwiadowcza", składająca się z pięciu osób, dokonać miała "naruszenia granicy" rosyjskiej.
Rosja: pięciu zabitych dywersantów z Ukrainy
Ludzie ci zostali zabici - dodały służby prasowe rosyjskiego Południowego Okręgu Wojskowego.
W sieci pojawiły się nagrania z rzekomego szturmu.
Na ich podstawie dziennikarze zidentyfikowali miejsce, gdzie miało dojść do incydentu z udziałem ukraińskich żołnierzy. To około 38 km w głąb terenu kontrolowanego przez separatystów. W związku z tym część komentatorów kontestuje prawdziwość doniesień o szturmie - odległość tę ukraińscy żołnierze musieliby pokonać niezauważeni, co wydaje się niemożliwe.
Do rosyjskich doniesień na temat sytuacji w Donbasie, które Kijów kwestionuje, dochodzi w czasie, gdy kraje zachodnie zapewniają, że Rosja może dokonać w każdej chwili ataku na Ukrainę.
Strona ukraińska zapewnia, że Rosja prowadzi dezinformację na temat sytuacji w Donbasie.