Morawiecki "bardzo obawia się" ataku Rosji i Białorusi na północną Ukrainę
Bardzo obawiam się ataku wojska rosyjskiego lub rosyjskiego i białoruskiego na północną granicę Ukrainy - powiedział premier Mateusz Morawiecki w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej". Szef rządu przyznał, że trzeba liczyć się z prowokacjami na terenie Polski, a także, że istnieje "groźba finansowego wyczerpania Ukrainy".
- Bardzo obawiam się ataku wojska rosyjskiego bądź rosyjskiego i białoruskiego na północną granicę Ukrainy, bo tak rozumiem zamiary wynikające z gromadzenia nowo powoływanych żołnierzy i rezerw rosyjskich, i sprzętu wojskowego. Jednocześnie przestrzegam przed kolejnymi próbami destabilizacji granicy polsko-białoruskiej. Mieliśmy z tym do czynienia rok temu. Wybudowaliśmy zaporę, ale wraz z eskalacją działań wojennych trzeba uruchomić wyobraźnię i wziąć pod uwagę kolejne możliwe próby albo ściągnięcia rzesz migrantów, albo prowokacje na naszej granicy wywołane przez wojska rosyjskie i białoruskie. Trzeba się też liczyć z prowokacjami na terytorium naszego kraju - powiedział premier, pytany jakiego scenariusza najbardziej się obawia w związku z wojną w Ukrainie.
Szef rządu zaznaczył, że dostawy broni dla Ukrainy są najważniejsze. - Chodzi o to, żeby Kreml widział, że cały wolny świat będzie stał za Ukrainą, będzie bronił jej prawa do suwerenności - powiedział.
Premier: Brak pomocy finansowej grozi zapaścią Ukrainy
Premier mówił w "DGP", że jest groźba finansowego wyczerpania Ukrainy, "doprowadzenie do tego, by zbankrutowała, bo przecież państwo ukraińskie musi płacić pensje żołnierzom, policjantom, nauczycielom, pielęgniarkom, lekarzom...". Jego zdaniem brak pomocy finansowej w sytuacji, kiedy państwo zbiera może 20-30 proc. podatków z czasów przedwojennych, grozi zapaścią.
Jak mówił, atakowanie przez Rosję infrastruktury energetycznej i terroryzowanie miast na Ukrainie sprawia, że "może dojść do kolejnej fali migracji". - Polska wraz z innymi państwami wschodniej flanki może poradzić sobie z 500 tys. osób. W tym momencie przygotowujemy się na różne scenariusze - zapewnił Morawiecki.
Gazeta zapytała premiera, czy w kontekście tego, że "dosyć dwuznacznie" w tym wszystkim się zachowuje Arabia Saudyjska, która gra na zmniejszenie produkcji ropy, sprzedaż Lotosu nie okazuje się błędem.
- Arabia Saudyjska z całą pewnością jest wiarygodnym partnerem, największym i najważniejszym producentem ropy. Skoro chcemy jak najszybciej odciąć się od Rosji — i mamy nadzieję, że cała Europa to zrobi — to Arabia Saudyjska wydaje się najbardziej naturalnym partnerem. Podobnie jak Katar bądź Zjednoczone Emiraty Arabskie. Przecież cały świat współpracuje z tymi państwami, które mają swoje interesy i ich bronią, ale nie są agresorami. Dla nas ich polityka nie jest może idealna, ale są na pewno dobrym dostawcą i ropy, i gazu, źródłem niezależnym od Rosji - ocenił szef rządu.
PAP/INTERIA.PL