Zombie to ożywione trupy, pozbawione zdolności myślenia. Ich charakterystyczną cechą jest bezmyślne wykonywanie prostych, powolnych ruchów. Pojawiają się głównie w mniej lub bardziej (najczęściej mniej) udanych filmach i serialach czy w niektórych wierzeniach. Okazuje się, że zombie spotkać można także w samochodach na całym świecie. Zjawisko "zombie driving" to, jak łatwo się domyślić, kierowanie samochodem w stanie kompletnego braku koncentracji czy świadomości tego, co się robi. Zmęczenie, monotonna droga, którą pokonujesz po raz tysięczny, rutyna, zamyślenie - bycie kierowcą zombie ma wiele przyczyn. Niezależnie od nich jest zawsze tak samo niebezpieczne. W Polsce nie ma jeszcze tak dużej świadomości istnienia tego zjawiska, więc nie ma danych odnośnie jego skali. Ale w USA w tym momencie to bardzo duży problem, bo 55 kierowców przyznaje, że zdarza im się "jeździć jak n autopilocie", a 27 proc. od czasu do czasu całkowicie odpływa. Ci ostatni tracą koncentrację średnio cztery raz w tygodniu, najczęściej podczas długich tras. Najczęściej zombie driving jest spowodowany tym, że kierowca "ma za dużo na głowie", jest zamyślony i coś wytrąca go ze skupienia. To zdarza się 43 proc. zombie. Na drugim miejscu najczęstszych przyczyn znalazło się zmęczenie z wynikiem 42 proc. Bardzo często (40 proc.) kierowcy odpływają też jadąc drogą, którą dobrze znają, przez co popadają w rutynę. O problemie kierowców - zombie mówi się od niedawna, ale przecież "jazda na autopilocie" to stary problem. To, że na razie tylko Amerykanie prowadzą na ten temat badania, nie znaczy, że nie zdarza się to także kierowcom w innych krajach, w tym oczywiście u nas.