Zdaniem byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego i Rzecznika Praw Obywatelskich, takie otwarcie archiwów może obronić się przez sądem konstytucyjnym. Zoll podkreśla jednak, że nie wszystko można ujawnić: Są pewne informacje, które dotyczą bardzo ściśle sfery prywatności i one absolutnie nie powinny być ujawniane. Natomiast jeżeli o wszystkich, to z wyjątkiem tych informacji, które by dotyczyły osób, których ujawnienie pewnych działań mogłoby zaszkodzić państwu. W innych wypadkach nie widzę tutaj powodów do jakichś ograniczeń - powiedział. Posłuchaj: Konrad Piasecki: Poseł Mularczyk dał panu ultimatum: dziś go pan przeprosi albo pana pozwie. Co pan wybiera? Andrzej Zoll: Odpisałem adwokatowi pana Mularczyka, że nie widzę żadnych powodów do przepraszania pana posła. Czekam, co zrobi. Ma pan ochotę na sądowe utarczki ze swym byłym studentem? Nie, ale nie widzę też powodów, by przepraszać. Prawo do krytyki jest jednym z podstawowych konstytucyjnych praw, szczególnie jeśli dotyczy osoby publicznej. A pan Mularczyk występował przed Trybunałem Konstytucyjnym w ściśle określonej roli - jako przedstawiciel Sejmu. Mówi pan, że Arkadiusz Mularczyk naruszył prawo, ale dlaczego nie interesuje się tym prokuratura? Nie wiem, to jest pytanie do prokuratury. Dlaczego pan jej nie zawiadomi? Jestem obywatelem i nie mam takiego obowiązku. Prokurator ma dokładnie te same informacje, które ja mam, może nawet więcej. Zachowanie posła Mularczyka było powszechnie znane, poprzez media. Pamięta pan studentów Mularczyka i Ziobro? Nie. Z panem Ziobro nie miałem żadnych kontaktów. Pana Mularczyka pamiętam, ale nie jestem w stanie odtworzyć przebiegu jego studiów - to są jednak bardzo duże ilości studentów, które przeszły przez tę katedrę, którą kieruję. Patrząc dziś na jego zachowanie - polityczne i prawnicze - ma pan wyrzuty sumienia? Nie. To, czego myśmy uczyli, nie zostało w jakiś sposób przez pana Mularczyka zaprezentowane. Nie o to chodzi - chodzi o pewną postawę. Można powiedzieć, że mogliśmy zrobić więcej i w jakiś sposób bierzemy odpowiedzialność za postawę naszych studentów. Jak pan się czuł w czwartek na Uniwersytecie Warszawskim między Aleksandrem Kwaśniewskim a Mieczysławem Wachowskim? Pana Wachowskiego nie widziałem. A czułem się zupełnie komfortowo między panem prezydentem Wałęsą a panem prezydentem Kwaśniewskim i panem Olechowskim, ale przede wszystkim jako jeden z występujących, obok pani profesor Skargi i pana prof. Osiatyńskiego i pana Geremka. Dziś Konstanty Gebert w "Rzeczpospolitej" skarży się, że miał poczucie, że był tam statystą, który bierze udział w przedsięwzięciu polityków. Nie jestem politykiem i nie brałem tam udziału jako polityk, ale jako profesor prawa, który jest zaniepokojony stanem sądownictwa i zagrożeniami jeśli chodzi o niezależność sądów i niezawisłość sędziów. W tym niepokoju bardzo mnie utwierdziła tego samego dnia wypowiedź pana prezydenta na zebraniu ogólnym sędziów Sądu Najwyższego. Czyli pański udział w tym przedsięwzięciu to nie jest oznaka tego, że jest pan gotów tworzyć z Aleksandrem Kwaśniewskim jakiś ruch polityczny? Nie. W ogóle nie mam zamiaru odgrywać jakiejkolwiek roli w polityce. Nie jestem politykiem, nigdy zresztą nie byłem. Moja dotychczasowa działalność publiczna zawsze była związana z pewnego rodzaju dbaniem o granice, nieprzekraczanie granic przez polityków. Ale ta działalność się skończyła. Obecnie koncentruję się na pracy naukowej. A czy przekraczaniem granic politycznej przyzwoitości i politycznej moralności nie jest przyjmowanie pieniędzy od ukraińskiego oligarchy? Przyjmowanie pieniędzy - nawet z zagranicy - na rzecz fundacji nie jest u nas zakazane. Więc to nie jest przyjmowanie pieniędzy dla partii politycznej, tylko na rzecz fundacji, ale oczywiście trzeba patrzeć na to, skąd pochodzą pieniądze. Uważa pan, że prokuratura słusznie zainteresowała się finansowaniem fundacji Aleksandra Kwaśniewskiego? Nie wiem, czy tu jest podejrzenie przestępstwa. Prokuratura powinna się zajmować tymi sprawami, jeżeli zachodzi podejrzenie przestępstwa. Nie wiem, czy takie dane prokuratura posiada. Lada dzień mamy poznać nową ustawę lustracyjną. Czy pan wyobraża sobie takie otwarcie archiwów, które obroni się w Trybunale Konstytucyjnym? Wyobrażam sobie. To znaczy myślę, że otwarcie archiwów, w których przede wszystkim Instytut Pamięci Narodowej nie będzie poświadczał wiarygodności tych materiałów, które w archiwach są zawarte. Czyli będzie tylko taką instytucją przekazującą archiwa do opinii publicznej? Do opinii publicznej, przechowującą archiwa. Natomiast nie powinien to być urząd, który daje certyfikat prawdy tych informacji, które tam są zawarte. Ale ujawniać wszystko i o wszystkich? Nie wszystko, bo są pewne informacje, które dotyczą bardzo ściśle sfery prywatności i one absolutnie nie powinny być ujawniane. Natomiast jeżeli o wszystkich, to z wyjątkiem tych informacji, które by dotyczyły osób, których ujawnienie pewnych działań mogłoby zaszkodzić państwu. W innych wypadkach nie widzę tutaj powodów do jakichś ograniczeń. Aleksander Szczygło powiedział w wywiadzie dla "Wprost": Niektórzy członkowie Trybunału Konstytucyjnego to poplecznicy komunizmu. Niektórzy sędziowie pouczają innych, jak żyć, a sami sądzą, że ich te miary nie dotyczą. Co pan sądzi o tej wypowiedzi? Obrzydliwa. I tylko tyle mogę powiedzieć: obrzydliwa. Dziękuje bardzo.