W obozie Zjednoczonej Prawicy impas. PiS oraz Solidarna Polska chcą, żeby wybory prezydenckie odbyły się w ogłoszonym wcześniej terminie, czyli 10 maja. Wybory miałyby się odbyć korespondencyjnie, chociaż niemal pewne jest, że całego przedsięwzięcia nie uda się zorganizować w miesiąc. Pomysłowi PiS na majowe wybory w dobie epidemii koronawirusa przeciwstawił się wicepremier Jarosław Gowin. Lider Porozumienia i jego ludzie zaproponowali zmianę konstytucji i przełożenie wyborów na 2022 r. Zmianom w ustawie zasadniczej sprzeciwiają się politycy opozycji z Platformą Obywatelską na czele. PiS, ze względu na usilne, ale dotąd nieudane próby "przeciągnięcia" gowinowców na swoją stronę, daje przyzwolenie na pomysł wicepremiera. - Mając na uwadze interes Polski popieramy i będziemy popierać propozycję premiera Gowina, oczywiście jeśli znajdzie się większość w Sejmie i Senacie dla poparcia takiego rozwiązania - przekazała Aneta Czerwińska, rzecznik partii rządzącej. Pozostaje pytanie: jak do sprawy odnosi się Pałac Prezydencki? Nieoficjalnie mówi się, że otoczenie Andrzeja Dudy nie ma nic przeciwko majowym wyborom. - Rolą parlamentu jest rola ustrojodawcy. Do zmian w konstytucji potrzeba najpierw odpowiedniej ilości podpisów, a później kwalifikowanej większości - komentuje Spychalski. - Stanowisko prezydenta jest jasne: najważniejsze jest bezpieczeństwo oraz zdrowie i życie Polaków. Jeżeli 10 maja udałoby się przeprowadzić wybory, nie narażając społeczeństwa to lepiej, żeby tak było - dodaje współpracownik Andrzeja Dudy. W praktyce stanowisko prezydenta nie zmienia się od poniedziałku, kiedy jego sztabowcy zorganizowali sesję pytań i odpowiedzi (Q&A - red.). - Jeżeli są warunki, by pójść do sklepu, to są warunki by pójść do lokalu wyborczego, z zachowaniem odpowiednich środków ostrożności - oświadczył wtedy urzędujący prezydent. Zdaniem rozmówców Interii z obozu Zjednoczonej Prawicy, którzy są nieprzychylni gowinowcom, propozycja zmiany konstytucji to próba wyjścia z twarzą ze sporu wewnętrznego w obozie PiS. Nie jest tajemnicą, że na przeprowadzenie wyborów w maju naciskał sam Jarosław Kaczyński oraz obóz Zbigniewa Ziobry. W dyskusji pojawiła się nawet groźba usunięcia ludzi Gowina z rządu. - To wygląda na blef - komentował Interii na gorąco jeden z ważnych polityków Porozumienia. Jak już pisaliśmy, jastrzębie z PiS uważają, że swoim sprzeciwem wicepremier stał się "spalony w środowisku" Zjednoczonej Prawicy. Z informacji Interii wynika jednak, że koalicja (a może sam Jarosław Kaczyński) przełknie zniewagę, którą sprezentował mu Jarosław Gowin. - Raczej nie zanosi się na koniec Zjednoczonej Prawicy - w czasie gorącej dyskusji nad terminem wyborów przekazał nam jeden z wpływowych polityków obozu PiS. Jakub Szczepański