Janusz Majer przypomina, że dawniej wśród alpinistów i himalaistów to słowo honoru było wystarczającym dowodem na zdobycie wierzchołka góry. - Jak ktoś powiedział, że był na szczycie, to znaczy, że był i nie kwestionowano tego. Natomiast w okresie "kolekcjonowania" szczytów ośmiotysięcznych zaczęły pojawiać się wątpliwości. Ktoś mówił, że był na wierzchołku głównym, a okazywało się, że to tylko przedwierzchołek. Pojawiła się potrzeba udowadniania, że faktycznie zdobyło się szczyt - opowiada Janusz Majer. Stało się tak m.in. za sprawą kilku przypadków, w których himalaiści manipulowali faktami. Kłamstwo Koreanki i halucynacje Austriaka W 2009 r. Koreanka Oh Eun-Sun zaatakowała jeden z ośmiotysięczników - Kanczendzongę (8586 m), twierdząc, że zdobyła szczyt. W 2010 r. miała stać się pierwszą na świecie kobietą, która zdobyła koronę Himalajów i Karakorum (czternaście ośmiotysięczników). Jako dowód na zdobycie Kanczendzongi pokazała swoje zdjęcie, na którym widoczne były skały. Tymczasem wierzchołek góry jest całkowicie pokryty śniegiem. Himalaistka z Korei Południowej zaprzeczyła też, by na szczycie znajdowały się butle tlenowe, które w następnych dniach znaleźli i sfotografowali tam inni wspinacze. Dwóch z trzech szerpów, którzy wspinali się razem z nią na Kanczedzongę, potwierdziło, że Oh Eun-Sun nie dotarła na szczyt. Po przeprowadzonym śledztwie, w grudniu 2010 r. odebrano jej tytuł pierwszej kobiety, która pokonała koronę Himalajów i Karakorum. Kłamstwem okazało się również zdjęcie Christiana Stangla nazywanego "Skyrunnerem". Austriak fałszywą fotografią próbował udowodnić, że w sierpniu 2010 r. zdobył K2 (8611 m). Okazało się jednak, że zdjęcie zostało wykonane na wysokości III obozu. Na zwołanej później konferencji prasowej stwierdził, że nie miał zamiaru nikogo świadomie oszukać. Tłumaczył, że skłamał z powodu złego stanu psychicznego i halucynacji. Mówił o "śpiączce spowodowanej silnym stresem i lękiem przed porażką". Śledztwo wobec Wandy Rutkiewicz Mistyfikację zarzucano także w 1991 r. jednej z najwybitniejszych Polek światowego himalaizmu - Wandzie Rutkiewicz. 22 października zdobyła samotnie Annapurnę (8091 m), choć była kontuzjowana. Ówczesny kierownik wyprawy Krzysztof Wielicki kazał jej schodzić w dół po tym, jak została ranna w nogę, ale Rutkiewicz była zawzięta i stanowczo odmówiła. Jej wyczyn wywołał skandal, ponieważ grono himalaistów nie uwierzyło jej. - Na szczęście Wanda, której aparat zamarzł na szczycie, miała jedno jedyne zdjęcie. Było niezbyt ostre, ale dało się z niego wywnioskować, że to fotografia ze szczytu Annapurny - wspomina Janusz Majer, który zasiadał wówczas w komisji Polskiego Zwiazku Alpinizmu rozstrzygającej w sprawie Rutkiewicz. Biedronka Kukuczki na szczycie Makalu Słynna w historii himalaizmu stała się też drewniana zabawka w kształcie biedronki, którą Jerzy Kukuczka pozostawił na szczycie Makalu (8481 m) w 1981 r. Należała ona do jego syna Maćka. Żona Kukuczki, Celina, włożyła mu ją do plecaka, gdy żegnała się z nim przed wyprawą. Początkowo wierzchołek Makalu w Nepalu próbowano zdobyć zespołowo w składzie: Wojciech Kurtyka, Alex MacIntyre i Jerzy Kukuczka. Próba nie powiodła się. Dwa dni po zejściu do bazy Kukuczka postanowił, że zdobędzie szczyt samotnie. Wspinał się cztery dni bez tlenu. Zdobył wierzchołek 15 października 1981 r. Po zejściu Ministerstwo Turystyki Nepalu nie uwierzyło w jego dokonanie. Rok później biedronkę odnalazł na ośmiotysięczniku Huh Young Ho z Korei Południowej. Napisał do Kukuczki list, w którym relacjonował, że natknął się na szczycie na "małą maskotkę-żółwia, która ma czarne kropki na czerwonym grzbiecie". Koreańczyk zawiadomił o znalezieniu zabawki nepalskie Ministerstwo Turystyki, które dopiero wtedy potwierdziło, że Kukuczka naprawdę zdobył szczyt. "To mój hak" Janusz Majer wspomina z kolei w rozmowie z Interią historię Krzysztofa Wielickiego, gdy wchodził na Nanga Parbat, kończąc swoją Koronę Himalajów. - Krzysztof Wielicki wszedł samotnie na Nanga Parbat drogą Kinshofera - tą samą, którą teraz schodziła Elisabeth Revol. Znalazł na wierzchołku hak z kawałkiem chusty. Wziął go do plecaka i na jednej ze zorganizowanych później konferencji prasowych czy fesiwali pokazał go. Wtedy z publiki wstał Robert Schauer i powiedział: "to mój hak". Chciał go dostać z powrotem, ale Krzysiu oddał mu tylko chustę, bo okazało się, że Robertowi podarował ją przed wyprawą ojciec - opowiada Majer. Schauer zostawił hak na Nanga Parbat w 1976 r. Wspinał się razem z Hannsem Schellem (kierownikiem wyprawy) drogą od Rupalu. Dziś droga ta nazywana jest "Drogą Schella". "Ufam, że to prawda" Elisabeth Revol nie przedstawiła na razie żadnych fotografii, nagrań wideo, ani znalezionych przedmiotów, które byłyby dowodem na to, że razem z Tomaszem Mackiewiczem zdobyli szczyt Nanga Parbat. - Może Elisabeth będzie miała jakieś zdjęcia, które to potwierdzą - przewiduje Janusz Majer. Jednocześnie podkreśla, że w dzisiejszych czasach możliwości udokumentowania wspinaczki jest zdecydowanie więcej, niż kiedyś. - Najlepsze są fotografie ze szczytu, wskazania GPS-a, czy modne dziś trackery, ktore pokazują dokładną lokalizację człowieka - mówi Majer. Jak dodaje, wciąż zdarza się jednak, że niektóre wejścia są w statystykach podważane. - Trudno to oceniać. Ja przyjmuję, że jeżeli Elisabeth Revol mówiła, że zdobyli szczyt, to tak było. Widziano ich jeszcze z bazy zanim chmury zeszły niżej. To było powyżej 8000 metrów. Szanse, że dotarli do wierzchołka, są naprawdę duże - podkreśla - Ufam, że to prawda. Jeżeli ona tak mówi, to znaczy, że byli na szczycie - dodaje. Dramat Polaka i Francuzki na Nanga Parbat Na Nanga Parbat (8126 m), tzw. Nagą Górę, która jest jednym z najbardziej wymagających ośmiotysięczników, Tomasz Mackiewicz wspinał się razem z Elisabeth Revol. Polak już po raz siódmy podjął próbę wejścia zimą na szczyt. Na wyprawę wyruszyli razem w grudniu. Wspinali się w stylu alpejskim, bez wsparcia tragarzy i tlenu w butlach. 20 stycznia Francuzka i Polak rozpoczęli wspinaczkę na wierzchołek, ale ostatecznie zeszli do obozu II. 24 stycznia na profilu Tomasza Mackiewicza na Facebooku pojawiła się treść SMS-a, którego przesłał do bliskich: "Jestesmy na 7300 straszna walka jesli poqoda dopisze jutro szczyt" (pisownia oryginalna). Według relacji Elisabeth Revol, ostatecznie udało im się zdobyć szczyt. Problemy zaczęły się przy zejściu. "Tomek powiedział mi: "nic nie widzę". Nie zostaliśmy na szczycie nawet sekundy. To była ucieczka w dół" - wyznała Francuzka w rozmowie z agencją AFP. Mackiewicz trzymał się jej ramienia i w ten sposób zaczęli schodzić z wierzchołka w nocy. Revol dramatycznie relacjonowała, że Mackiewicz "nie mógł już oddychać, zdjął osłonę, którą miał na ustach i prawie natychmiast zaczął zamarzać. Jego nos stał się niemal natychmiast biały, podobnie ręce i stopy". Zatrzymali się na dnie zagłębienia, w którym próbowali znaleźć osłonę od morderczego wiatru. Mackiewicz nie miał już sił, by wydostać się z tej szczeliny i zejść do obozu. O świcie sytuacja stała się tragiczna. Polsko-francuska para utknęła na górze. "Krew nie przestawała wyciekać z jego ust. Symptomy ogólnej opuchlizny, będącej ostatnią fazą choroby wysokościowej, hipoksji hipobarycznej, która jest konsekwencją przebywania na dużej wysokości i niedotlenienia, wskazywały, że szanse na przeżycie Tomasza są niewielkie" - mówiła Revol. Francuzce udało się sprowadzić Tomasza do wysokości około 7200 m. Tam para się rozdzieliła, a Revol zaczęła schodzić samotnie w dół. Akcja ratunkowa, o której usłyszał cały świat Na pomoc parze ruszyli polscy himalaiści: Adam Bielecki, Denis Urubko, Jarosław Botor i Piotr Tomala, którzy są uczestnikami wyprawy na K2 - szczytu odległego od Nanga Parbat w linii prostej o prawie 200 km. W bardzo szybkim tempie udało im się dotrzeć w nocy z soboty na niedzielę (z 27 na 28 stycznia) do oczekującej na pomoc na wysokości około 6000 m himalaistki. Następnie bezpiecznie sprowadzili ją do obozu I na wysokości 4850 m, skąd wszystkich zabrały śmigłowce. Ze względu na pogarszające się warunki pogodowe nie było szans, by uratować Tomasza Mackiewicza. Revol przebywa obecnie w szpitalu w klinice w Sallanches we francuskich Alpach. Ma poważne odmrożenia dłoni i stóp. Grozi jej amputacja.