Największe miasta, w których rządzą prezydenci z poparciem Prawa i Sprawiedliwości, zamierzają przekazać Poczcie Polskiej spisy wyborców. Jako pierwszy poinformował o tym Lucjusz Nadbereżny ze Stalowej Woli. "Samorząd Stalowej Woli przekaże zgodnie z prawem rejestr wyborców do operatora pocztowego. Wniosek Poczty Polskiej spełnia wymogi ustawy obowiązującej od 18 IV. Decyzja zapadła po pozytywnej opinii PKW oraz UODO. Kategorycznie sprzeciwiam się anarchii i destabilizacji. Konstytucja!" - napisał na Twitterze. Decyzja Nadbereżnego spotkała się z lawiną komentarzy, głównie nieprzychylnych, że prezydent Stalowej Woli nie ma podstaw prawnych do wydania spisu wyborców. Nadbereżny nie jest jednak osamotniony, bo w ślad za nim prawdopodobnie pójdą prezydenci Zamościa i Raciborza. Prawdopodobnie, bo przychylają się do tego stanowiska, ale w tych samorządach wciąż trwają analizy. Zamość i Racibórz wstępnie na "tak" - Mam zalecenia PKW i UODO, z których wynika, że listy powinienem przekazać. Nie znajduję podstaw, żeby odmówić ich przekazania. Wprost przeciwnie, jest tam obowiązek wynikający zarówno ze specustawy, jak i polecenia premiera. Przepisy określają wyraźnie, że są to dane przeznaczone tylko do celu wyborczego - mówi Interii Andrzej Wnuk, prezydent Zamościa. - Zgodnie z art. 7 konstytucji muszę działać na zasadzie: co jest kazane, ma być zrobione - dodaje. Podobne stanowisko utrzymuje prezydent Raciborza Dariusz Polowy. - Wydaje mi się, że udostępnię Poczcie Polskiej spis wyborców, ale trwają jeszcze u nas analizy formalno-prawne. Mamy pewne wątpliwości, ale przychylam się do tego, by udostępnić ten spis. Jeżeli drugie pismo z Poczty Polskiej nie zawiera braków formalnych, to tak zrobię - mówi nam Polowy. To wiadomości z Poczty Polskiej stały się w poprzednim tygodniu źródłem zamieszania. Pierwszego maila Poczta wysłała późno w nocy, a zawierał on szereg błędów formalnych. Wszyscy samorządowcy uznali jednomyślnie, że nie spełnia on żadnych wymogów formalno-prawnych. Do dwóch razy sztuka Poczta miała naprawić błędy i w piątek wysłała samorządowcom kolejną wiadomość. Tym razem miało obyć się bez wpadek, ale i tak większość włodarzy miast i gmin ma do tego dokumentu duże wątpliwości. Prezydenci największych miast już zadeklarowali, że nie udostępnią spisów wyborców na podstawie takiego maila. Innego zdania są prezydenci Raciborza i Zamościa, bo jeśli analizy formalno-prawne nie wykażą wyraźnych błędów, udostępnią spisy. - Nie zrobiłem tego jeszcze, bo pierwszy mail uznaję za niebyły. W drugim, sporządzonym prawidłowo, jest mały błąd formalny. Nie wiemy, czy Poczta Polska odwoła się od polecenia premiera, bo taka procedura odwoławcza tam istnieje. Jeśli ze strony Poczty dostaniemy zielone światło, że rezygnują z odwołania, to natychmiast takie listy przekażemy - zapewnia Wnuk. - Działamy dla mieszkańców, a nie polityków z Warszawy. Mamy zapewnić im możliwość skorzystania z prawa wyborczego. A czy mieszkańcy skorzystają z tego prawa, to już ich wola - dodaje. Prezydent Chełma bez wiadomości Ciekawa historia ma natomiast miejsce w Chełmie. Prezydent miasta Jakub Banaszek, chyba najbardziej kojarzony z PiS samorządowiec w Polsce (formalnie członek Porozumienia Jarosława Gowina), nie otrzymał wiadomości od Poczty Polskiej jeszcze do niedzieli wieczorem. I to zarówno jeśli chodzi o pierwszego maila, jak i drugiego. - Wszystko robią tak szybko, że albo nie wysłali maila, albo taki mail trafił do jakiegoś podreferendarza, który może być na urlopie. Takie historie, przy takim trybie pracy, mogą się zdarzyć - usłyszeliśmy od jednego z polityków Zjednoczonej Prawicy. W poniedziałek nie udało nam się skontaktować z Banaszkiem, ale jak się dowiedzieliśmy, w chełmskim ratuszu zastanawiano się, co zrobić z tą sytuacją. Czy poprosić Pocztę Polską o przesłanie jeszcze jednego maila, czy może udostępnić jej spisy wyborców bez tej wiadomości? Nie jest bowiem tajemnicą, że Banaszek ściśle współpracuje z obozem rządzącym i jeśli tylko będzie miał podstawy, by udostępnić spółce spisy wyborców, to zapewne tak zrobi. Interpretacje dwie Jak się jednak okazuje, pismo z Poczty Polskiej można dowolnie interpretować. Jedni, jak Nadbereżny, nie mają wątpliwości, że przekazanie danych jest zgodne z prawem. W podobnym tonie wypowiadają się prezydenci Zamościa i Raciborza, a pozytywną opinię wydał też Urząd Ochrony Danych Osobowych. Zdecydowany sprzeciw przekazania danych Poczcie Polskiej wyraziły natomiast m.in. Związek Miast Polskich i Unia Metropolii Polskich. Podobne opinie wydały Helsińska Fundacja Praw Człowieka i Fundacja Panoptykon. Krakowscy prawnicy z Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego ostrzegają z kolei, że zarówno żądanie udostępnienia przez Pocztę takich danych, jak i samo udostępnienie ich przez samorządy Poczcie, jest bezprawne. Jak napisali w swojej opinii, takie działanie może nawet nosić znamiona przestępstwa. Tymczasem "Rzeczpospolita" podała dziś, że Poczta Polska od 22 kwietnia dysponuje danymi z rejestru PESEL. Jak podaje gazeta, Poczta Polska dostała takie informacje decyzją ministra cyfryzacji na podstawie specustawy. Operator ma usunąć dane i ich kopie po wykorzystaniu w wyborach. - Dane z systemu PESEL nie są tożsame z danymi zawartymi w spisach wyborców, czyli tymi, które wskazują, kto może głosować w określonym okręgu wyborczym - mówi Interii dr Mikołaj Małecki z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wobec tego wydaje się więc, że dane, którymi na dziś dysponuje Poczta Polska są niepełne. Dlatego też operator pocztowy potrzebuje spisów wyborców od samorządów. Łukasz SzpyrkaWspółpraca: Remigiusz Półtorak