Kiedy podlaski poseł odchodził z klubu i partii PiS, nie ukrywał rozgoryczenia. Przyczyną rozstania Kołakowskiego z Nowogrodzką była batalia w związku z próbą uchwalenia "piątki dla zwierząt". Polityk deklarował się jako zagorzały przeciwnik wprowadzenia zmian, którego w jego opinii miały uderzać w polskie rolnictwo. Początkowo mówił o założeniu własnego koła poselskiego, bądź współpracy z Porozumieniem Jarosława Gowina. W wywiadach narzekał na sytuację w obozie rządzącym. - Jeszcze dziesięć, osiem lat temu, gdy byłem w Prawie i Sprawiedliwości, mówiliśmy o tłustych kotach z ówczesnej koalicji rządzącej. Niestety, dzisiaj ta sytuacja spotkała obóz Zjednoczonej Prawicy - powiedział "Gazecie Wyborczej" Kołakowski. Od początku lipca wiadomo, że deklaracje polityczne wzięły w łeb, a Lech Kołakowski zdecydował się wrócić do Zjednoczonej Prawicy. Oficjalnie został posłem Partii Republikańskiej Adama Bielana. Okazało się również, że zrezygnował z uposażenia poselskiego. Nie chciał jednak przyznać, gdzie pracuje. W czwartek "Newsweek" podał, że Lech Kołakowski został doradcą zarządu w BGK. Posada gwarantuje zarobki rzędu 20-30 tys. zł miesięcznie. Kołakowski: Mogę myśleć o placówce dyplomatycznej - Potwierdzam, jestem zatrudniony w Banku Gospodarstwa Krajowego. Obowiązuje mnie jednak pragmatyka służbowa, wewnętrzna regulacje prawne. Nie mam upoważnień do zabierania głosu i nie mogę oceniać swojej pracy - przekazał Interii Lech Kołakowski, kiedy zadzwoniliśmy do niego, żeby zapytać o nowe zajęcie. Poseł nie chciał odpowiadać na pytania dotyczące wynagrodzenia, w jakim konkretnie obszarze doradza czy w jakich okolicznościach został zatrudniony. W rozmowie przyznał jednak, że posiada odpowiednie kompetencje. Jak mówi, jest absolwentem administracji Uniwersytetu Warszawskiego. - Zajmowałem się aspektami prawnymi związanymi z administracją. Reprezentowałem wojewodę w Naczelnym Sądzie Administracyjnym, wygrywałem rozprawy. Mogę myśleć i o placówce dyplomatycznej - usłyszeliśmy. W rozmowie z Interią poseł Partii Republikańskiej podkreśla, że przez lata pracował w sejmowych komisjach zajmujących się Unią Europejską czy wydatkowaniem środków unijnych. - W Sejmie jestem piątą kadencję, pracuję w komisji ds. Unii Europejskiej. Byłem tam wiceprzewodniczącym, szefowałem sejmowej podkomisji ds. wykorzystania środków unijnych. Czyli finanse. Zajmuję się finansami, inwestycjami i rolnictwem - pochwalił się parlamentarzysta. Kiedy dyskutujemy o doświadczeniu niezbędnym do pracy w BGK, Lech Kołakowski mówi nam także o swoim obyciu i doświadczeniu w wielkiej polityce: - Uczestniczyłem w Trójkącie Weimarskim, występowałem w Paryżu, uczestniczyłem w Grupie Wyszehradzkiej. Mam doświadczenie ze szczytów europejskich na kilku poziomach i formatach. Jako szef delegacji reprezentowałem Sejm, reprezentowałem państwo polskie - zapewnił. Paweł Kukiz: Zakaz dla posłów w przyszłej kadencji Na przełomie maja i czerwca PiS podpisało umowę o współpracy programowej z Pawłem Kukizem. Porozumienie zakłada wejście w życie projektów forsowanych przez muzyka. Jednym z nich jest ustawa antykorupcyjna, która mówi, że posłowie, senatorzy, wójtowie, burmistrzowie czy prezydenci nie będą mogli pracować w spółkach komunalnych oraz spółkach skarbu państwa. - Wszystkie ustalenia pozostają w mocy, projekt ma być uchwalony we wrześniu, jeszcze przed Polskim Ładem. Zakazy mają jednak obowiązywać od przyszłej kadencji - tłumaczy Interii Paweł Kukiz. Dlaczego nie teraz? - Gdyby wprowadzić ustawę w tym brzmieniu, w jakim jest obecnie, trzeba by prawdopodobnie robić nowe wybory samorządowe, bo większość samorządowców i część posłów zasiada w różnych spółkach - odpowiada. W kuluarach słychać, że Lech Kołakowski nie dostanie miejsca na liście PiS przed kolejnymi wyborami. Kiedy jednak próbował odnaleźć się na scenie politycznej po odejściu z partii Jarosława Kaczyńskiego, jego deklaracje miały być jednoznaczne. - Szukał pracy opłacanej na poziomie 20 tys. zł miesięcznie i wcale tego nie ukrywał - mówi nam jeden z bliskich współpracowników Jarosława Gowina. Z ostatniego oświadczenia majątkowego Lecha Kołakowskiego wynika, że odłożył na koncie 16 tys. zł. Jest jednak właścicielem licznych nieruchomości, które wycenia na 2,8 mln zł. Posiada Skodę Octavię (rocznik 2007 - red.) i Skodę Superb (rocznik 2017 - red.), ale ma też na głowie kilka kredytów. Zobowiązania posła sięgają kwoty 181 334 zł. Jakub Szczepański