Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Winna "gruba kreska"

Jesteśmy karykaturą państwa. I powinniśmy być obiektem śmiechu całego świata - mówi gość Faktów RMF Maciej Rybiński. - To wszystko, co się dzieje, jest rezultatem tzw. grubej kreski - dodaje publicysta "Rzeczpospolitej".

/RMF

Tomasz Skory, RMF: Pan zauważył, że cokolwiek się w naszym kraju dzieje, stanowi argument za przeprowadzeniem wyborów jesienią, a nie wiosną. Tak jest z majowym szczytem Rady Europy, referendum konstytucyjnym, pewnie jak będzie jakaś większa powódź niż dziś, to też będzie to argument.

Maciej Rybiński: Każdy argument jest dobry, jeśli się chce coś osiągnąć. Ja napisałem dwa dni temu, że trzeba wybory uzależnić od jakiejś koniunkcji Wenusa z Saturnem, albo innych układów planetarnych. Przecież to są bardzo ważne sprawy. Czy lewica nie mogłaby sobie postawić horoskopu i znaleźć taki termin, gdzie tam z układu zodiakalnego wyjdzie, że wszyscy pójdziemy głosować na Oleksego?

Z pewnej uszczypliwości wnoszę, że to są urojenia te argumenty.

Oczywiście, że to są urojenia. Bardzo zacna organizacja Rada Europy, ale ona ma takie samo znaczenie, jakby powiedzieć, że trzeba poczekać aż zbierze się Rada Episkopatu albo ktokolwiek inny - np. spółdzielnia gminna. To są absurdalne, nonsensowne argumenty.

Ale nawet prezydent mówi, że nie można przyjąć dymisji rządu. Premier w stanie dymisji na takim piekielnie ważnym szczycie, to będzie niepoważne.

Nie podadzą mu reki? Albo będzie musiał jeść rękami, bo mu widelec zabiorą na bankiecie? To przecież śmieszne jest.

Mamy wicepremiera tworzącego partię opozycyjną poza parlamentem; mamy premiera, który też chciałby to robić, ale musi najpierw zrezygnować; mamy prezydenta, który zrezygnować nie pozwala. Nikt nie robi tego, co by chciał, a jednak to wszystko się kręci. Pan ma czelność z tego się śmiać? Powinniśmy być dumni, że to jeszcze działa.

Wie pan, jaka jest różnica w teatrze między komedią a groteską. Komedia jest wtedy, gdy aktorzy na scenie są bardzo poważni, a widownia pęka ze śmiechu. Groteska jest wówczas, gdy aktorzy na scenie turlają się ze śmiechu, a widownia jest poważna. Ja się zastanawiam, z którą my mamy w tej chwili wersję: czy mamy groteskę - wygłupiają się aktorzy, a my jesteśmy coraz bardziej ponurzy, czy też mamy komedię - oni są poważni, a my się śmiejemy. Żadna z tych opcji mi nie odpowiada. Mi się wydaje, że my mamy jednocześnie komedię i groteskę.

Mówimy o sprawach takich niezbyt popularnych. A tymczasem śledczość życia publicznego nam się nasiliła. To też pewnie daje się zauważyć. Kto nie jest w klubie biznesowym Krakowskiego Przedmieścia to już na pewno jest związany ze służbami bezpieczeństwa. Klub telewizji Familijnej też. I wstyd nie znać Kuny i Żagla.

Prezydentowa - słyszałem - nie wstydzi się, że nie zna Kuny i Żagla.

Ale zna, bo są zdjęcia.

No właśnie, ona mówi, że gdyby nie zdjęcia, to by nie wiedziała, że ich zna.

Nie ma pan wrażenia, że taki kraj jak nasz to musi być w zasadzie taki model teoretyczny, bo w rzeczywistości coś takiego nie ma prawa się zdarzyć.

To nie powinno się zdarzyć. Groteska, która się odbywa, jest straszliwa. Jesteśmy karykaturą państwa. I powinniśmy być obiektem śmiechu całego świata, na którym nam tak zależy, a zwłaszcza Europy.

A gdyby pan miał wskazać winowajcę tego, że jesteśmy pośmiewiskiem? Z czyjej winy jesteśmy?

Ja jestem przekonany, że to wszystko, co się dzieje jest rezultatem tzw. grubej kreski, czy też jak wolą inni porozumienia zawartego przy "okrągłym stole" - że nie będzie dekomunizacji.

Czyli pan wierzy we wpływy służb specjalnych, w nomenklaturowe powiązania polityków, którzy jeszcze dziś urzędują? W klub Krakowskiego Przedmieścia?

Nomenklaturowe powiązania to jest za poważne określenie. Ja jestem zwolennikiem określenia takich koleżeńskich układów, to jest sitwa po prostu. Nomenklaturowe powiązania wyobrażamy sobie jako straszne podziemie, gdzie niesłychanie mądrzy ludzie - tylko skąd by ich wzięli - ustalają sobie palny długosiężne, nie. To nie na tym polega. To jest wszystko marne, doraźne. Spotykają się koledzy i mówią: może byśmy parę milionów przekręcimy.

Ale z zeznań pana Wieczerzaka czy Czyżewskiego wynika, że to jednak jest plan.

Wie pan, ja sobie żartuję, że jak mnie zaproszą w charakterze świadka przed taką komisję - nie wiem z jakiego powodu - to też mam parę ludzi, którym chciałbym zaszkodzić. A mam fantazję dość bogatą, na pewno bym coś wymyślił. Pan Wieczerzak - to widać wyraźnie - on skonstruował sobie taką wizję świata, siedząc w tym areszcie. I teraz ją prezentuje.

Dziękuję za rozmowę.

Posłuchaj całego wywiadu:

RMF

Zobacz także