"Polityczna rewolucja Berniego Sandersa" - czytamy w tytule wywiadu. Dziennikarze przez kilka dni towarzyszyli Berniemu Sandersowi w kampanii wyborczej. 74-letni senator cieszy się popularnością zwłaszcza wśród młodych wyborców oraz tych, którzy do tej pory pozostawali bierni i nie chodzili na wybory. Wiece Sandersa, którego ojciec był Polakiem, gromadzą tłumy, jakich zazdroszczą mu pozostali kandydaci - zarówno Partii Demokratycznej, jak i Partii Republikańskiej. Na Facebooku Sanders ma już blisko 2 miliony fanów. Bernie Sanders w swojej kampanii atakuje miliarderów i wielkie korporacje. Sam jako jedyny kandydat nie przyjmuje od nich pieniędzy - chce bowiem zreformować skorumpowany, jego zdaniem, system finansowania kampanii wyborczych. Niezależny senator z Vermont zamierza podnieść podatki najbogatszym i wprowadzić składkę zdrowotną. W zamian proponuje gwarancję opieki zdrowotnej dla każdego, bezpłatne studia wyższe i płatny urlop (w USA nie jest on prawnie gwarantowany); domaga się też podniesienia płacy minimalnej. Sanders podkreśla konieczność reakcji na globalne ocieplenie, zwraca uwagę na problem osadzania w więzieniach ogromnej liczby obywateli, wskazuje też na wciąż istniejące uprzedzenia rasowe (czarnoskórzy obywatele są np. czterokrotnie częściej zamykani za palenie marihuany, mimo że korzystanie z narkotyku jest takie samo u białych, jak i czarnych). Chce ukrócić samowolę i bezkarność spekulantów z Wall Street. W najnowszym sondażu przeprowadzonym wśród wyborców Partii Demokratycznej Bernie Sanders cieszy się poparciem na poziomie 26 proc. Hillary Clinton ma 57 proc., a Martin O'Malley 2 proc. Choć Clinton pozostaje zdecydowaną faworytką, Sanders przypomina, że nikt nie dawał mu szans na to, że zostanie burmistrzem Burlington, a później kongresmenem i senatorem. Bernie Sanders na każdym kroku podkreśla jednak, że zależy mu nie tyle na osobistym zwycięstwie, co na wielkim ruchu społecznym, który zmieni Amerykę.