Posłowie poparli ratyfikację układu o stowarzyszeniu 535 głosami za, przy 127 głosach przeciw i 35 wstrzymujących się od głosu.- Ukraina stoi dziś przed dwojakim wyzwaniem: reformą państwa i utrzymaniem integralności terytorialnej. Kijów musi czuć nasze realne wsparcie. W przeciwnym wypadku ugnie się pod naciskiem Rosji. Dlatego ratyfikacja umowy stowarzyszeniowej jest kluczowa - przekonywał jeszcze przed głosowaniem eurodeputowany PO (Europejska Partia Ludowa) Jacek Saryusz-Wolski. - Tylko konsekwentna izolacja międzynarodowa i narastające sankcje mogą skłonić Rosję do opamiętania. Dotychczasowe ustępstwa na rzecz Kremla nie tylko nie przyczyniły się do osiągnięcia porozumienia, ale były w Moskwie odczytywane jako przejaw słabości. Obawiam się, że podobnie będzie z opóźnieniem wejścia w życie układu gospodarczego - dodał europoseł. Równie krytycznie wobec decyzji KE wypowiedziała się Anna Fotyga z PiS (Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy). - Dwa lata temu usłyszałam w rozmowie z wysokim przedstawicielem NATO, że zagrożenie ze strony Rosji w obwodzie kaliningradzkim wyparowało. Dziś wiadomo już, że nie możemy sobie pozwolić na taką naiwność i karmienie się iluzjami - ostrzegła przed głosowaniem Fotyga. - Polityka salami, jaką proponują niektórzy europosłowie, czyli rzucenie Rosji ochłapu, którym się zadowoli i pozwoli nam zająć się innymi sprawami, np. zagrożeniem ze strony islamistów, to fundamentalny błąd. Cieszę się z ratyfikacji, ale umowa stowarzyszeniowa w jej części handlowej powinna wejść w życie natychmiast - zaznaczyła. Korwin-Mikke na "nie" Na "nie" zagłosował natomiast europoseł Nowej Prawicy Janusz Korwin-Mikke (niezrzeszony), który podczas debaty zachęcał europosłów, by przyjęli na chwilę rosyjski punkt widzenia. - Według Moskwy trwa obecnie nieustająca agresja NATO, m.in. w krajach bałtyckich. To wszystko grozi destabilizacją Rosji, dlatego Kreml broni się jak może wobec agresji Zachodu - mówił. - Rosjanie dobrze grają w szachy i odczytują sygnały płynące z NATO. Wiedzą, że Sojusz nie chce Ukrainy, dlatego daje Rosji wolną rękę na wschodzie kraju - dodał. - Musimy także sobie zdać sprawę z tego, że UE nie ma wojska. W naszych wysiłkach możemy jedynie politycznie drażnić niedźwiedzia. Nic więcej nie jesteśmy w stanie zrobić - zauważył Korwin-Mikke. Przypomnijmy, że po rozmowach ze stroną rosyjską KE zdecydowała, że część gospodarcza wejdzie w życie dopiero 31 grudnia 2015 roku. Europosłowie w większości krytykowali opóźnienie wejścia w życie części gospodarczej umowy. Zwłaszcza wśród posłów skrajnej frakcji skrajnej pojawiły się głosy, że jest to kolejne zwycięstwo Rosji, które nie gwarantuje postępu w procesie deeskalacji konfliktu, a wręcz przeciwnie - utwierdza Kreml w przeświadczeniu o słabości Zachodu. Europosłowie zwracali także uwagę, że mimo napiętej sytuacji UE nie może pozwolić sobie na zerwanie stosunków z Rosją, ponieważ istnieją problemy, w których interesy Brukseli są zbieżne z interesami Kremla, m.in. walka z islamskim terroryzmem, uspokojenie sytuacji w Afganistanie, czy działania na rzecz nierozprzestrzeniania broni masowego rażenia.