Nowa ustawa - jak zapewnia gość Kontrwywiadu RMF FM - nie została też przygotowana ze względu na to, co się stało w Estonii, tylko dlatego, że polski system ochrony miejsc pamięci narodowej jest anachroniczny. Nie odpowiada całemu szeregowi współczesnych wymagań. Mamy w Polsce jeszcze ogrom pomników upamiętniających, tzw. utrwalaczy, czyli można powiedzieć krajowe agendy komunizmu - tłumaczy Ujazdowski. - Szanowałbym te upamiętnienia, które dotyczą wysiłku samych żołnierzy. (...) Natomiast tam, gdzie one są wyrazem wdzięczności Armii Czerwonej, czy też ze względu na swój kształt i formę przypominają okres niewoli komunistycznej, tam można działać - wyjaśnia Ujazdowski. Nowa ustawa umożliwi więc samorządom i administracji państwowej "skuteczne usuwanie pomników i symboli obcego panowania nad Polską" - dodaje. Projekt ustawy o miejscach pamięci narodowej - jak zapowiada minister kultury - poznamy dopiero pod koniec czerwca, po konsultacjach z organizacjami kombatanckimi i tymi, które zajmują się ochroną dziedzictwa historycznego. Posłuchaj: Konrad Piasecki: Stanie pan na drodze szczęścia i spełnienia marzeń Przemysława Gosiewskiego? Michał Ujazdowski: To jest w tym sensie nieporozumienie, że nie zwykłem sam zgłaszać swoich kandydatur ani zabiegać o stanowiska. Natomiast dziękuję tym kolegom, którzy zechcieli tak dobrze mówić o mojej roli publicznej. Za pańską wolą i zgodą? Za moją wiedzą. Ale decyzja w takich sprawach należy do premiera. To nie jest przecież przedmiot uchwały Sejmu czy decyzji Sejmu, tylko decyzji premiera. Jeżeli premier zapyta, czy chce pan być wicepremierem, pan się zgodzi? Będziemy o tym rozmawiać. Nie rozmawiałem z premierem od tygodnia ze względu na przerwę urlopową. Jest to dla mnie sytuacja niezręczna, ponieważ nie lansuję własnej kandydatury. Już miały się spełnić sny o potędze Przemysława Gosiewskiego; już hotel sejmowy śpiewał "Oto jest dzień, który dał nam Pan". I nagle pańska kandydatura. Pańskim zdaniem, to jest kandydatura, która może przeszkodzić Gosiewskiemu? Pan mnie namawia na coś, czego nie chcę praktykować. To są decyzje należące do premiera. To nie jest ranking popularności, to nie jest zwykła różnica zdań w partii, która głosuje w tej sprawie - to jest decyzja premiera. Zresztą nie chciałbym, aby którykolwiek polityk Prawa i Sprawiedliwości, w ogóle polityków w Polsce, traktował tego typu nominację jako wyraz szczęścia osobistego i powód do śpiewu. To jest zawsze przede wszystkim zadanie publiczne, a nie okazja do rozkoszy. Tę pańską nominację należałoby traktować jak gest pokazujący, że PiS jest partią konserwatywną i czyni ukłon w stronę inteligencji. Tak mówi Jerzy Polaczek, który pana zgłasza. Proszę o następne pytanie. Czyli nie chce pan być ukłonem w stronę inteligencji? A w czym pan jest lepszy od Przemysława Gosiewskiego? Odmawiam odpowiedzi. Pan uważa, że Przemysław Gosiewski jest dobrym kandydatem na wicepremiera? To jest bardzo pracowity minister. Ale posuwajmy się dalej. Ludwik Dorn marszałkiem, Przemysław Gosiewski - wicepremierem, Marek Kuchciński - szefem klubu. Wygląda to tak, jakby tylko starzy, dobrzy, byli członkowie Porozumienia Centrum mogli awansować. Czy pańskim zdaniem, pana kandydatura dla tych, którzy ją zgłaszają, ma być takim symbolem, że nie tylko ci starzy awansują? Z pewnością jest to jeden z argumentów, które podnosi Jerzy Polaczek i kilku innych posłów. Argumentu na rzecz pluralizmu w Prawie i Sprawiedliwości. Ale powtarzam raz jeszcze, to jest decyzja szczególna dotycząca konstrukcji i zadań w ramach rządu. Trzeba zdać się na to, co zdecyduje premier. Na zakończenie tego wątku. Zapytam pana tak po ludzku: miałby pan ochotę czy nie? To nie jest kwestia ochoty. Ale ja bym chciał o tę ochotę zapytać. Jestem bardzo usatysfakcjonowany, pracując na stanowisku ministra kultury. Jeśli mnie pan pyta o całkowicie osobiste odczucia, to one są dość obojętne, pozbawione emocji. W żadnym wypadku nie mógłbym zadeklarować, że śpiewałbym. Przejdźmy dalej. Przejdźmy do pomników żołnierzy radzieckich, bo to one w najbliższych dniach będą zaprzątać nam głowy. "W ślad za Estonią wojnę pomnikom radzieckim wojnę gotowa jest wypowiedzieć Polska" - tak pisze rosyjska prasa. Rzeczywiście chcemy wojny? Absolutnie nie chcemy wojny. To, co mówiłem tydzień temu, związane jest z pracami prowadzonymi przez mnie od kilku miesięcy, pracami nad ustawą o miejscach pamięci narodowej, która stanowi całkowicie nowy system ochrony miejsc pamięci narodowej i w tym także daje możliwość wojewodom usuwania pomników, które są świadectwami dyktatury komunistycznej i nazistowskiej. I tu właśnie pytanie jest takie: Czy na przykład stojący niedaleko nas Pomnik Braterstwa Broni albo stojące trochę dalej Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich to są symbole dyktatury i obcego panowania nad Polską? Jeśli chodzi o Pomnik Czterech Śpiących - używam nazwy potocznej - to wedle mojej wiedzy samorządowcy warszawscy wyrazili wolę przeniesienia go z tego bardzo wyeksponowanego miejsca. Ale chciałbym, żeby w tej sprawie decydowali wojewodowie - rozsądnie, bo nie chodzi o detaliczną dekomunizację, nie chodzi o taką dekomunizację, która przerodzi się w sztuczność i śmieszność, tylko chodzi o usunięcie tych pomników, które w sposób drastyczny chwalą, są wyrazem dyktatury komunistycznej. Panie ministrze, ale pytanie jest proste: Czy takie pomniki, jak Pomnik Braterstwa Broni, ten na Pradze czy każdy inny, to jest pomnik, który symbolizuje obce panowanie i to jest pomnik, który pańskim zdaniem powinien zniknąć? Jeśli pan pyta mnie o radę generalną, to szanowałbym te upamiętnienia, które dotyczą wysiłku samych żołnierzy, bo trzeba złożyć pokłon bez względu na intencje, z jakimi Związek Radziecki przystępował do koalicji. Natomiast tam, gdzie one są wyrazem wdzięczności Armii Czerwonej, czy też ze względu na swój kształt i formę przypominają okres niewoli komunistycznej, tam samorząd i wojewoda mieliby pełne prawo do tego, by działać. Czyli mauzolea żołnierzy, pomniki na cmentarzach - pozostawić, natomiast pomniki braterstwa broni, pomniki gloryfikujące dzielną armię radziecką - wyrzucić. W ogóle ustawa, o której mówimy, nie została przygotowana ze względu na Armię Czerwoną i z powodu tego, co się stało w Estonii, tylko była szykowana z uwagi na to, że polski system ochrony miejsc pamięci narodowej jest anachroniczny. Nie odpowiada całemu szeregowi współczesnych wymagań. Mamy w Polsce jeszcze ogrom pomników upamiętniających, tzw. utrwalaczy, czyli można powiedzieć krajowe agendy komunizmu. I te pomniki znikną na mocy ustawy Prawa i Sprawiedliwości. Nie. Chcę dotrzymać tego terminu, o którym mówiłem. Czyli ta ustawa pojawi się mniej więcej w połowie maja? Może nawet z końcem czerwca będzie poddana konsultacjom - zaprosimy organizacje kombatanckie i inne organizacje społeczne, które zajmują się ochroną dziedzictwa historycznego po to, by ją pokazać w całości, nie tylko w tym punkcie. Nie przejmując się stosunkami polsko-rosyjskimi? To jest naprawdę przedmiot wewnętrznej suwerenności. Bo wie pan, że taka ustawa wywoła histerię w Rosji. Trzeba to zrobić spokojnie, wykładając wszystkie intencje, a zarazem zrobić to w momencie wolnym od kontekstu międzynarodowego. Ale zrobić? Tak, to jest ustawa, która znajduje się w harmonogramie prac legislacyjnych rządu. Dziękuję bardzo.