- Donald Tusk powtarza to, o co wcześniej apelowała kanclerz Angela Merkel i Komisja Europejska. Bardzo ważne jest większe zaangażowanie krajów UE w zasadę solidaryzmu. Nie można kryzysu migracyjnego zrzucać wyłącznie na barki Grecji i Włoch, gdzie docierają imigranci, i Niemiec, które jako jedyne państwo wspólnoty deklaruje otwarte granice dla uchodźców. Tylko czy apel Donalda Tuska zostanie wysłuchany? - zastanawia się w rozmowie z Interią Rafał Kostrzyński, polski przedstawiciel Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw Uchodźców (UNHCR). "Problem Niemiec, nie Europy" O tym jak daleko jest w Unii Europejskiej do jednolitego głosu w sprawie uchodźców świadczą słowa premiera Węgier. Podczas wspólnej konferencji z przewodniczącym Parlamentu Europejskiego Martinem Schulzem Viktor Orban oświadczył, że imigranci nie są problemem Europy, lecz Niemiec, ponieważ "dla żadnego z nich celem nie są Węgry, Słowacja, Polska czy Estonia, tylko Niemcy". - Popatrzmy na to, co się dzieję na dworcu Keleti w Budapeszcie, Węgry są dziś jednym z bardziej obciążonych kryzysem migracyjnym krajów w UE, ale nie można tego kwitować stwierdzeniem, że to wyłącznie problem Niemiec. To jest problem całej Unii Europejskiej i solidarnie trzeba spróbować sobie z tym problemem poradzić - dodaje Rafał Kostrzyński. Zdaniem przedstawiciela UNHCR nie ma mowy o zalewie uchodźców w Europie. - Zalew uchodźców to jest w Libanie, który przyjął 1,2 mln osób, a imigranci stanowią dziś 25 proc. populacji kraju. Europie podobny napływ nie grozi. Nie wiem, ilu ludzi zdecyduje się na taki krok, nikt tego nie wie, ale statystyki pokazują, że około 5 proc. osób znajdujących się obecnie w obozach dla uchodźców w krajach sąsiadujących z Syrią decyduje się na podróż do Europy - zaznacza. Polska na cenzurowanym W środę o większe zaangażowanie w rozwiązanie problemu uchodźców zaapelował Komisarz Praw Człowieka Rady Europy. Jako przykład biernej polityki wobec kryzysu wymienił Polskę. "W Polsce, gdzie liczba wniosków azylowych spadła w 2014 r. o 50 proc. w porównaniu z 2013 r., prezydent wypowiedział się przeciw możliwości przyjęcia większej liczby ubiegających się o azyl. I to pomimo, że liczba wniosków azylowych była niska także w pierwszej połowie 2015 r." - napisał w swoim piśmie Nils Muiznieks. - Komisarz nawiązał do słów prezydenta Andrzeja Dudy, które uznał za niepokojące. W języku dyplomatycznym jest to mocny akcent - uważa Rafał Kostrzyński. Schronienie - tak, praca - nie Do państw Unii Europejskiej przybywają zarówno uchodźcy jak i imigranci ekonomiczni. Pierwsi uciekają przed wojną. - Tym ludziom przysługuje ochrona, zawrócenie ich jest wbrew prawu międzynarodowemu. Oni nie przyjeżdżają tutaj za pracą, tylko ratują życie. To ogromna różnica. Nikt rozsądny w UE nie namawia do przyjęcia wszystkich przyjeżdżających w tej chwili osób, tylko tych, którzy rzeczywiście potrzebują pomocy - tłumaczy Rafał Kostrzyński. O potrzebie rozdzielenia uchodźców od imigrantów zarobkowych mówił w niedawnej rozmowie z Interią Patryk Kugiel, analityk z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Jednym z priorytetowych zadań podczas zwołanego na 14 września nadzwyczajnego posiedzenia ministrów spraw wewnętrznych krajów UE powinno być osiągnięcie kompromisu co do potrzeby założenia nowych i wzmocnienia istniejących obozów dla imigrantów na granicach zewnętrznych Unii Europejskiej, głównie we Włoszech i Grecji. W tych obozach imigranci byliby przyjmowani po przyjeździe z Afryki i Bliskiego Wschodu. Zdejmowano by im odciski palców, rejestrowano i zakwaterowano do czasu rozpatrzenia wniosków o azyl. Potencjalnych imigrantów zarobkowych w oparciu o wspólną listę "państw bezpiecznych" można by było odsyłać do domu, ponieważ ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. - Każdy kraj ma taką listę. Osobie z tego kraju, złapanej na terenie Europy, nie przysługuje prawo do ubiegania się o status uchodźcy. W obliczu kryzysu migracyjnego różnice na tej liście w obrębie UE można zniwelować - zaznacza specjalista ds. stosunków międzynarodowych. Według Rafała Kostrzyńskiego przyjęcie osób docierających do Grecji czy Włoch pozostawia wiele do życzenia. - Władze są zobowiązane do tego, żeby dotrzeć do tych ludzi z procedurami, zorientować się, kto wymaga ochrony międzynarodowej. Nie robią nic, żeby to sprawdzić, przez co grupy zdezorientowanych imigrantów docierają później do Macedonii, Serbii czy na Węgry. Duża część z nich wymaga ochrony, ale wciąż będą to jedynie zgadywanki, dopóki Unia nie zajmie się rozpracowywaniem kim te osoby są i czy mogą ubiegać się o azyl - dodaje przedstawiciel UNHCR. "Polska nie jest szlakiem przemytu" Dziennik "Die Welt" powołując się na słowa Ewy Moncure, rzeczniczki zajmującej się ochroną granic agencji Frontex, podał, że po uszczelnieniu granicy węgiersko-serbskiej wkrótce uchodźcy mogą kierować się na Zachód przez Bułgarię, Rumunię, Ukrainę i Polskę. Czeska policja, czytamy w niemieckiej prasie, już odnotowuje wzrost liczby uchodźców przy południowo-wschodniej granicy kraju. - Polska jest krajem tranzytowym do zachodniej Europy, ale nie jest szlakiem przemytu osób z Azji i Afryki. Jednak jakieś symptomy związane z imigrantami odnotowujemy. Na początku sierpnia w Szklarskiej Porębie zatrzymano grupę osób, w tym obywateli Syrii. Takich sytuacji może być więcej, ale jesteśmy na nie przygotowani. W MSW powstał plan działania resortu w zakresie organizacji, przyjmowania, transportu i pobytu większych grup cudzoziemców w kraju. Procedury są opracowane, osobowo też jesteśmy gotowi na taką ewentualność - przekonuje w rozmowie z Interią ppor. Joanna Rokicka, kierownik sekcji prasowej Straży Granicznej. W związku z kryzysem migracyjnym komendant główny Straży Granicznej polecił zintensyfikowanie współpracy ze stroną czeską, słowacką i niemiecką. - Ponadto kładziemy nacisk na zwiększenie liczby patroli, kontrolę dworców autobusowych i PKP i miejsc publicznych z dostępem do środków transportu. Kontrolujemy także więcej pojazdów i ściśle współpracujemy ze służbami krajowymi: Policją, Strażą Ochrony Kolei i Inspekcją Transportu Drogowego - wylicza ppor. Joanna Rokicka.