Posłuchaj Kontrwywiadu: Konrad Piasecki: Można wierzyć Andrzejowi Lepperowi? Aleksander Szczygło: W jakiej sprawie? Na przykład, kiedy mówi, że prezydent Lech Kaczyński był i nadal jest zwolennikiem koalicji PiS, Samoobrona i LPR? Prezydent jest przede wszystkim zwolennikiem stworzenia koalicji większościowej w Sejmie, dlatego że ilość spraw do przeprowadzenia przez obecny Sejm jest duża i z tego punktu widzenia to jest prawda. Czy to, co mówi w tej sprawie Lepper, to nadużycie, mylna interpretacja słów prezydenta? Każdy może odbierać słowa prezydenta tak jak potrafi. Precyzyjnie: prezydent zgodziłby się na powrót Leppera do rządu czy nie? Powtarzam - prezydent jest zwolennikiem koalicji większościowej, która potrafi przeprowadzić przez ten Sejm jeszcze różne rzeczy, które są do przeprowadzenia, zakończyć te, które udało się rozpocząć. Przede wszystkim, co jest bardzo istotne, a o czym się zapomina w tym natłoku spraw bieżących, musimy przeprowadzić projekty zmian w ustawach w latach 2007-2013 lepiej wykorzystać pieniądze z UE. Ale pan powtarza odpowiedź na poprzednie pytanie. Pytam, czy pan i prezydent wyobrażacie sobie sytuacje, gdy Lepper pojawia się w Pałacu Prezydenckim i prezydent wręcza mu tekę wicepremiera i ministra? Przy mojej wyobraźni i zachwycie nad literaturą piękną mogę sobie to wyobrazić. Co ma wspólnego literatura piękna z taką sceną? Nie z taką sceną, tylko z wyobraźnią. Poszerza horyzonty. Poezja jeszcze bardziej, ale do poezji nigdy nie miałem serca, pomijając lektury szkolne. Czyli jest to wyobrażalne, że Lepper wraca do rządu? W polityce nie ma rzeczy niemożliwych. A co się takiego stało, że prezydent wkroczył do tej parlamentarno-koalicyjnej gry? Do tej pory słyszeliśmy z pańskich ust, że prezydent obserwuje rzeczywistość z góry i z pewnej większej i dłuższej perspektywy. Co się stało, że prezydent się pochylił? Ta obserwacja skłoniła prezydenta, by spróbować pomóc koalicję większościową w tym Sejmie. Ma pan poczucie, że prezydent wczoraj pomógł? Myślę, że tak. W jaki sposób? W ten, że rozmawiał i że wyciąga wnioski z tych rozmów. Prezydent wyciąga wnioski. A partie polityczne? Mam nadzieję, że też. Jakie powinny to być wnioski? Że trzeba tworzyć większościową koalicję, czy jeszcze jakieś? Przede wszystkim, że polityka to nie jest zajęcie polegające na epatowaniu Polaków swoimi osobami i przemyśleniami, że polityka to jest sposób na rozwiązywanie problemów. I to jest najważniejsza rzecz dla każdego, kto w życiu publicznym chce się sprawdzać. Czy ktoś jeszcze, prócz Jana Lesiaka, powinien ponieść odpowiedzialność karną lub polityczną za to wszystko, co wydobyło się ze słynnej szafy? Jeśli chodzi o karną, to z tego, co wiem, w procesie, który toczy się przed sądem w Warszawie jest jeszcze do przesłuchania ok. 80 świadków. Ale jedynym oskarżonym jest Jan Lesiak. Jak na razie. Powinno być inaczej? To jest pytanie nie do mnie. Znajomość przebiegu procesu jest znajomością, którą posiada sąd. Pytam pana o odpowiedzialność polityczną. Tak. Jarosław Kaczyński mówi, że Jan Rokita powinien odejść z polskiej polityki. Jan Rokita wiedział, co się dzieje w Urzędzie Ochrony Państwa. A skąd ta pewność? Chociażby z wczorajszej odtajnionej jednej z notatek. Tam przy tzw. rozdzielniku osób, do których trafiają informacje ze służb, pojawia się także nazwisko Jana Rokity. Jarosław Kaczyński posługuje się takim argumentem, że Rokita musiał wiedzieć, bo zna Konstantego Miodowicza. To niezbyt mocny dowód w tej sprawie. To jest jeden z wielu dowodów. Ja mówię chociażby po tym, co wynika z materiału, który został opublikowany wczoraj przez PAP. Pan za Jarosławem Kaczyńskim powtórzy: Rokita musi odejść? To nie jest kwestia powtarzania, to jest kwestia oceny postaw w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Ja powtórzę pewną rzecz, która jest może brutalna, że tchórzliwość elit w latach 92-95, szczególnie tych, które tworzyły rząd po obaleniu rządu Jana Olszewskiego, i uleganie ośrodkowi prezydenckiemu w tym czasie, była tak widoczna, że aż nieprzyjemna i bolesna. Rok temu Jan Rokita miał być premierem w rządzie koalicji PO-PiS. Dziś miałby szansę nim zostać? Po tym co znalazło się w szafie Lesiaka? Ale rok temu Platforma i sam Jan Maria Rokita byli przekonani, że wygrają te wybory. Nie wracajmy do tego. Ja pytam, czy po tym, co znalazło się w szafie Lesiaka, po tym, co mówi Jarosław Kaczyński taka koalicja, w której premierem jest Jan Rokita, byłaby możliwa? Rok temu wydawało się, że program PO jest równie zmieniający rzeczywistość jak Prawa i Sprawiedliwości. Po roku okazało się, że tak nie jest. Ale panie ministrze - pan o jednym, ja o drugim. Ja pytam, czy Jan Rokita mógłby zostać premierem, tak jak miał zostać rok temu, jeśli w szafie Lesiaka znalazło się to, co się znalazło. Czy Jan Maria Rokita miałby zostać premierem teraz? W sytuacji, gdy to, co się znalazło w szafie Lesiaka, zostało odtajnione i w sytuacji takiej, że Jarosław Kaczyński mówi, że Rokita powinien odejść z polityki. Oczywiście, że nie mógłby. To przekreśla szansę na taką koalicję i na takiego premiera? Przekreśla. Na wieki? Postawy, które wtedy w 92, 93 roku zmierzały w prostej drodze do tego, żeby młodą polską demokrację niszczyć, są postawami, które dyskredytują każdego polityka, chyba w stopniu dosyć zdecydowanym. Czy Urszula Grzelońska będzie kandydatem prezydenta na szefa Narodowego Banku Polskiego? Kadencja prezesa NBP mija w styczniu. Pani Grzelońska mówi, że już jakieś rozmowy z nią prowadzono. Ma szansę? Myślę, że ma. Najpoważniejsze? Nie wiem. A kto to ma wiedzieć? Czas. Dziękuję za rozmowę.