Konrad Piasecki: W ogólnonarodowej dyskusji: "trener polski czy zagraniczny" pan mówi...Grzegorz Schetyna: - Dobry trener. A dobry polski może być? - Tak, z tym jest trudniej niż w przypadku zagranicznego. Nie wykluczałbym zagranicznego, ale tu wierzę w intuicję Zbigniewa Bońka. To jest wielka odpowiedzialność, która spoczywa na jego barkach. Wierzę w dobre, szczęśliwe wskazanie. Nie wykluczam żadnej opcji, ważne, żeby to był strateg, taktyk, dobry selekcjoner, który będzie dobrze prowadził drużynę, miał taktykę i pomysły, żeby wykorzystać tych zawodników, dobrze ich przygotować i pomagać im wygrywać mecze. A nie myśli pan, że to jakaś magiczna wiara, że nowy trener to nowa, lepsza reprezentacja Polski - a problem tkwi w gruncie rzeczy w zawodnikach, a nie trenerze? - Mamy dobrych graczy, coraz lepszych, grających w dobrych klubach. Pamięta pan początek Leo Beenhakkera? On rzeczywiście wydobył wtedy z polskiej drużyny coś, co nie spodziewaliśmy się, że w niej drzemie. Więc wierzę w taki nowy początek i możliwość drugiego otwarcia. Wszystko jest możliwe. To sport narodowy i czekamy na tę decyzję. Ja to nawet pamiętam początki Kazimierza Górskiego. Tylko a propos Zbigniewa Bońka: miał odejść Lato, miało być lepiej, również Platforma, politycy przekonywali: "Przyjdzie Boniek, będzie zupełnie inaczej". Nie jest pan rozczarowany? - To nie jest tylko kwestia wyników reprezentacji, nie powinno nam to przesłaniać całości wizji polskiej piłki. Sporo zrobiliśmy jako rząd, jako Platforma Obywatelska - kwestia orlików, inwestycje w infrastrukturę sportową, piłkarską, dobra współpraca z samorządami... No i cały czas jak jest w polskiej piłce nożnej? - Ale dużo zostało zrobione. Trzeba być cierpliwym, żeby te skutki przyszły. One są trochę odłożone w czasie. Ale oczywiście ma pan rację, że reprezentacja, jej wyniki i sukcesy są tym, co buduje dyscyplinę. Na razie ich brak. Platformie i rządowi przydałaby się raczej zmiana trenera czy poszerzenie kadry? - Platformie przydałoby się - w konwencji bardziej koszykarskiej niż piłkarskiej - wzięcie czasu i przygotowanie nowych zagrywek na nową... Opracowanie nowych schematów zagraniowych? - Tak, nowych pomysłów i mobilizacja tych, którzy są na parkiecie i na ławce rezerwowych. To jest konieczne i przygotowujemy się też do takiego czasu i do takiej rozmowy. Ona odbędzie w listopadzie na konwencji krajowej PO. A może trzeba zmienić pierwszą piątkę? - To zawsze jest decyzja trenera, jak pan wie. Dwunastu zawodników zawsze gra, w tym tych pięciu najlepszych, ale nigdy pierwsza piątka nie wygrywa meczu. Trzeba umiejętnie korzystać i z rezerwowych i z tych, którzy są wsparciem z ławki. Ale 77 procentom Polaków już nie podoba się trener. Nie mają do niego zaufania. - Ale trenera rozliczają wyniki. I on za to jest odpowiedzialny. On ma być skuteczny, dobrze prowadzić drużynę do zwycięstw. Jeżeli są zwycięstwa, jest sukces, to kibice wszystko wybaczają. Proszę mi wierzyć. Tak a propos tej ławki rezerwowych: "Schetyna do rządu" - mówi wicemarszałek Grabarczyk. Co pan na to? - Jestem bardzo przyjemnie zaskoczony. Tym, że to Grabarczyk... - Tym, że taka rzecz się pojawia. Trochę nie spodziewałam się, mówiąc szczerze. Ale... Nie wiedziałem, że jesteście w takich dobrych stosunkach. - Jesteśmy, bo znamy się od wielu, wielu lat. Nawet jeśli różniliśmy się, mieliśmy inne spojrzenia na partię, czy na rzeczywistość polityczną, to nie zmienia faktu, że tworzymy Platformę Obywatelską. Można się różnić, czy można konkurować, rywalizować, ale trzeba być razem. Najważniejsze, żeby to poczucie wspólnoty było dominujące i decydujące dla PO. I on usilnie buduje tę wspólnotę, że mówi: "Sądzę, że Schetyna dźwignąłby Platformę w sondażach i nadał świeżość partii wchodząc do rządu".- Nie uważam, ja uważam, że mój powrót czy przyjście do rządu niczego by tak naprawdę nie zmienił - oprócz jakiegoś takiego wrażenia. To jest kwestia w ogóle całości, czy zmieniamy, jak, w jakiej skali? To premier musi mieć tę wizję, musi podsumować pracę ministrów i musi wiedzieć, jak te zmiany mają wyglądać. Ja uważam, że jeżeli zmieniać, to rzeczywiście zmienić twardo i dosyć szeroko, bo to się też Platformie przyda przed tym dwuletnim maratonem wyborczym.Czyli jeśli rekonstrukcja, to duża rekonstrukcja?- Tak uważam, bo jeśli jednak zmieniać, to my musimy mieć energię, żeby zbudować teraz i energię, i zapał do końca kadencji parlamentarnej. Mamy cztery wybory i naprawdę już nie będzie czasu, musimy być w dobrej dyspozycji, w dobrej formie. Musimy naprawdę zacząć nowy rozdział w historii Platformy Obywatelskiej, a żeby to zrobić, to musimy być znowu wszyscy razem i wierzyć, że przychodzi ten czas wspólnego, nowego początku.Mógłby pan zostać lekiem na całe zło - myśli pan tak sobie?- Nie mam takiego wrażenia.A kto mógłby zostać?- Ja myślę, że Platforma - odbudowana, sięgająca do korzeni, także programowych, będąca razem, odbudowująca zaufanie, pokazująca, że w polskiej polityce może być także normalnie, że można ze sobą się spierać i rywalizować, można konkurować, ale kiedy kończą się wewnętrzne wybory, to wszyscy znowu jesteśmy razem. Poskreślamy to, zamykamy to nawiasem i ciężko pracujemy, żeby odzyskać, żeby zbudować, czy na nowo odzyskać zaufanie Polaków. Nie ma większego wyzwania dla partii politycznych, nie ma większego wyzwania dla Platformy Obywatelskiej.A jeśli rekonstrukcja, jeśli duża rekonstrukcja, to rekonstrukcja obejmująca też kluczową postać tego rządu, czyli ministra finansów?- Nie chcę tutaj doradzać, bo robią to dziennikarze i media się rozpisują, nie chciałbym... A jak pan czyta dzisiaj w gazecie: "Prezes banku zamiast Rostowskiego", myśli pan, że to dobra koncepcja, czy należy sięgać partyjnie i z ludzi partii wybierać nowych ministrów? - Zdziwię pana, ale w takiej sytuacji to ja myślę o premierze Rostowskim, jak on czyta przy kawie gazety i podsumowuje te 6 lat bardzo ciężkiej i wielkiej pracy. Jestem tutaj z nim, bo to nie jest przyjemne, jeżeli jest się przerzucanym ze strony na stronę w gazecie czy z komentarza na komentarz. Tak naprawdę już podsumowuje się historię Jacka Rostowskiego w rządzie. Nie zasłużył na to, bo naprawdę wykonał ogromną pracę i cały kraj, my wszyscy powinniśmy być mu wdzięczni, a nie odsyłać go teraz na ławkę rezerwowych. To jest takie mało sympatyczne. Może lepiej skrócić te męki i albo jasno powiedzieć, że Rostowski zostaje w rządzie przez najbliższe dwa lata, albo podziękować mu i rozstać się z nim elegancko. - Zgoda. To absolutnie tak. Tak rozumiałem tą zapowiedź premiera, że połowa kadencji, po dwóch latach podsumowanie wszystkich ministerstw, dokonań ministrów, realizację ich planów i zapowiedzi i potem decyzje. Musimy być jeszcze trochę cierpliwi, ten czas przyjdzie w listopadzie, wtedy wszystko będzie jasne. To jeszcze dwa pytania od słuchaczy. Pan Marek pyta: jakby Pan nazwał 77 procent Polaków, którzy źle oceniają pracę rządu premiera Tuska? - Powiedziałbym, że musimy zrobić wszystko, żeby pokazać, że jesteśmy w stanie odbudować zaufanie do rządu, i pokazać, że ten rząd ma nowe pomysły, nowe wizje i nową energię. Potrafi odbudować zaufanie Polaków. I pan Krystian: czy chciałby pan być ministrem sportu? - Kiedyś bardzo chciałem. Dawno, dawno temu. A dzisiaj? - Nie wiem, czy bym sobie poradził. Sport to taka trudna dziedzina, prawda? - To jest trudne i skomplikowane, a wszyscy Polacy znają się na sporcie - jest się wtedy na pierwszej linii frontu. Musiałbym to bardzo dobrze przemyśleć. Czy z energetyką radziłby pan sobie lepiej ? Bo też gdzieś czytałem o takiej koncepcji: Schetyna na energetykę. - Energetyczny sport to jest to, co jest najbardziej interesujące. Konrad Piasecki