Jeszcze na długo przed wybuchem pandemii specjaliści głowili się nad fenomenem miłości Amerykanów do automobili. W każdej analizie preferencji, respondenci w Stanach od lat przyznają, że wolą jechać dłużej, stać w korkach, zapłacić więcej i przemieszczać się statystycznie najniebezpieczniejszym środkiem lokomocji, niż zdecydować się na szybsze samoloty lub pociągi. Ostatnie badania dotyczące ulubionych miejsc, w których Amerykanie najczęściej wyciszają się w trudnym czasie pandemii, potwierdzają tylko, że samochód daje to, czego nie dają inne środki transportu: prywatność i własną przestrzeń. Jak wynika z ankiety przeprowadzonej przez zakład badań ilościowych OnePoll na zlecenie firmy TrueCar, aż 73 proc. obywateli USA przyznaje, że “wykorzystuje" swoje cztery kółka właśnie jako miejsce do odcięcia się na moment od innych, nawet od członków rodziny czy przyjaciół. W obecnym czasie tendencja ta urosła w siłę, o czym mówią sami respondenci. Jeszcze jakiś czas temu odnajdywali więcej spokoju w domowych zaciszach czy parkach. Teraz jednak coraz częściej zdarza im się “uciekać" do samochodu, kiedy potrzebują chwili dla siebie. Nieco ponad jedna trzecia biorących udział w badaniu (odpowiednio 37 i 32 proc.) wykorzystuje samochód jako miejsce do prywatnych lub biznesowych rozmów telefonicznych albo jako... mobilne biuro. Ponad połowa ankietowanych (56 proc.) przyznało także, że ich automobil oprócz świątynią prywatności jest dla nich także źródłem rozrywki w czasie, kiedy tych jest mniej niż zazwyczaj. Niezwykłe jest także przywiązanie emocjonalne Amerykanów do aut. 69 proc. uznaje samochód jako część domu, a 68 jako członka rodziny. 35 proc. nadaje swoim pojazdom imiona. Autorzy badania podali również szacunki, według których przeciętny czas użytkowania samochodu w USA przez jednego właściciela to około sześciu lat. W tym czasie zjada on wewnątrz średnio 288 posiłków i śpiewa w całości 482 piosenki.