Tomasz Skory: Za parę godzin cały świat będzie obserwował, jak to prezydent Kwaśniewski będzie powoływał rząd. Mam pytanie osobiste. Maciej Rybiński: Miałem już telefon z Australii. U nich jest różnica czasu - oni nie mogą się doczekać. Tomasz Skory: Doczekają się z całą pewnością, ale czy pan wierzy w Belkę? Maciej Rybiński: Wierzę w belki podporowe. Ale żarty na bok. To jest taka sytuacja, jakby samotny biegacz chciał wygrać sztafetę 4 x 100 metrów. Jak ktoś nie ma partnerów, to nie może stworzyć rządu, nie może rządzić, żadnych uchwał przeprowadzać przez Sejm i tyle. Tomasz Skory: Ale rząd, którego nikt nie popierał poza SLD i UP może być powołany dzięki jakimś cudownym mocom, jakiemuś objawieniu grupy posłów, którzy są wielbicielami Belki. Maciej Rybiński: Słyszałem w którejś rozgłośni, może u was, że tak się jakoś składa, że Belka ma być zatwierdzany w Sejmie, kiedy Lepper będzie w Chinach, któraś inna frakcja będzie w Rzymie u papieża Tomasz Skory: Ale marszałek Sejmu do tego nie dopuści. Maciej Rybiński: Sejm się wyludni i wszystko jest możliwe, tylko po co? Zastanawiać się należy nie nad tym, czy przy pomocy jakiegoś triku uda się umocować rząd Belki, tylko pytanie brzmi: po co? Tomasz Skory: Pan widzi jakieś grupy, które mogłyby być jakimś olśnieniem dla Belki? Mówi się o PSL, o SdPl, o nagłym zauroczeniu po wyborach europejskich, które nagle zmienią ich stanowisko. Maciej Rybiński: Pan sądzi, że wszystko zależy od wyników eurowyborów? Tomasz Skory: Nie, tylko pytam. Maciej Rybiński: Oczywiście jest możliwe, że zauroczeniu ulegną pojedynczy posłowie, którzy nabędą przekonania, że po następnych wyborach nie będą dostawali diet. To jest jedyna możliwość Belki. Nie wiem tylko, czy oparcie rządu na żądzy finansowej grupy posłów jest rozsądnym rozwiązaniem politycznym, długofalowym, perspektywicznym, z którego cokolwiek by wynikało. Tomasz Skory: Obaj skrycie podziwiamy Marka Belkę, bo obaj chyba już dawno dalibyśmy sobie spokój z tą misją, gdyby nie parcie prezydenta i SLD. Maciej Rybiński: Chciałem przy okazji powiedzieć o czymś innym. Ta cała sytuacja, jaką mamy w tej chwili - brak naczelnych organów władzy w Polsce, słabość straszliwa, którą przeżywamy, kryzys po prostu - wynika stąd, że konstytucja, kiedy była uchwalana, została dopasowana do ówczesnego prezydenta. Prezydentem był Wałęsa i konstytucja w tym rozdziale władzy, prerogatywach, została przykrojona do Wałęsy. Teraz prezydentem jest Kwaśniewski, który sam doprowadził do napisania konstytucji odbierającej Wałęsie silne uprawnienia i teraz jest w beznadziejnej sytuacji. Tomasz Skory: Ale pan by chciał, by Kwaśniewski miał więcej władzy teraz? Maciej Rybiński: Uważam, że logiczne by było, gdyby prezydent... O, widzi pan! Kto jest prezydentem, to tak napiszemy konstytucję, by pasowała do prezydenta. Jeżeli wybieramy prezydenta bezpośrednio, to on powinien mieć takie same uprawnienia, jak Sejm, bo jest tak samo wybierany. Jest wybierany głosami wszystkich obywateli. Gdybyśmy mieli prezydenta takiego jak w Niemczech, wybieranego tylko przez Zgromadzenie Narodowe, to byłby ozdobną girlandą. Moglibyśmy przybić do ściany i powiesić sobie prezydenta jako ozdóbkę. Tomasz Skory: To bardzo malownicze. Partie znalazły chyba wszystkie sposoby na wybrnięcie z kryzysu i ominięcie tych nieszczęsnych wyborów 8 sierpnia i najwyraźniej skończy się to tym, że wybory będą 8 sierpnia. Na to się zanosi. Pana to przeraża? Maciej Rybiński: Nie, dlaczego? Wiem, że w sierpniu jest ciepło. Wiem też, że wybory nie powinny być w lutym, bo jest zimno. W październiku są wykopki i chłopi nie pójdą do wyborów, bo będą kopali motyką kartofle na polu. Nie ma dobrego terminu na wybory. Myślałem nawet, czy nie zaproponować 22 lipca wybory, ale przypomniałem sobie, że nie ma już święta 22 lipca. Tomasz Skory: Czyli wybory im szybciej, tym lepiej, nie zważając na okoliczności, urlopy, wyjazdy, prace polowe. Maciej Rybiński: To nie ma żadnego sensu. Jeżeli mamy klasę polityczną taką, która mówi, że społeczeństwo jest do chrzanu, że jak będą wybory 8 sierpnia, to nikt nie pójdzie do tych wyborów, tylko jak będą we wrześniu albo w październiku - każdy zresztą mówi w tej sprawie co innego. Trzeba społeczeństwo zmienić. Brecht już radził, że jeżeli społeczeństwo zawodzi zaufanie władz, to powinny władze społeczeństwo rozwiązać i wybrać sobie nowe. Może takie wybory byłyby potrzebne.