Rolnicy swoje postulaty przede wszystkim chcą pokazać w Kancelarii Premiera. Wcześniejsze spotkanie z marszałkiem Sejmu to ostrzeżenie dla parlamentu, że nie będzie zgody środowiska na ustawodawstwo niezgodne z postulatami protestujących. Zresztą spotkanie z Szymonem Hołownią nie przyniosło większych zmian. W tym kontekście chodzi między inny o ograniczenie branży hodowli zwierząt futerkowych. - Nie ma na to zgody, dlatego poprosiliśmy dzisiaj marszałka Sejmu o spotkanie, żeby wiedział o tym, że nigdy nie będzie zgody rolników na jakąkolwiek likwidację hodowli zwierząt futerkowych - powiedział dziennikarzom przed Sejmem Sławomir Izdebski, przewodniczący OPZZ Rolników i Organizacji Rolniczych. Zielony Ład i import z Ukrainy Jednak główne postulaty dotyczą przede wszystkim spraw wymagających rozwiązań na poziomie negocjacji z Komisją Europejską. - Pierwszy to odejście od szkodliwych zapisów Zielonego Ładu - mówi Interii Szczepan Wójcik z Instytutu Gospodarki Rolnej. Rolnicy domagają się rezygnacji z zapisów o ugorowaniu 4 proc. gruntów i ograniczeniu stosowania pestycydów. - Drugi to uszczelnienie polskich granic przed niekontrolowanym napływem rolno-spożywczych z krajów poza unijnych. Trzeci, ochrona hodowli zwierząt w Polsce, bo to one są głównym konsumentem zbóż, które polscy rolnicy produkują - wskazał Wójcik. - Przyjechaliśmy tutaj, żeby o te postulaty walczyć. Do tej pory nie byliśmy wysłuchani. Musieliśmy zejść z dróg, żeby przyjechać tutaj. Jeśli to nie pomoże, wrócimy raz jeszcze i wrócimy na drogi - podkreślił nasz rozmówca. Gwiaździsty Marsz w Warszawie Rolnikom zdecydowanie łatwiej negocjować, gdy mają za sobą poważny marsz. Według stołecznego ratusza to 10 tysięcy osób. Rolnicy są głośni, widać ich i słychać. We wtorek centrum Warszawy wypełnił dźwięk trąb i petard. Te ostatnie pojawiły się mimo apeli policji i organizatorów, by nie używać pirotechniki. Przed Pałacem Kultury i Nauki protestujący podpalili kilka opon. Ogień ugasiła policja. Podobnie było z racami, które funkcjonariusze gasili, zbierali i wyrzucali. W czasie przemarszu organizatorzy ostrzegali uczestników, że wewnątrz manifestacji są prowokatorzy, którzy chcą zakłócić zgromadzenie. Było też dużo patriotyzmu. Wiele biało-czerwonych flag. Rolnicy śpiewali hymn i "Rotę". Najważniejsze pytanie jest jedno. Co, jeśli protest rolników nie da wymiernych efektów w postaci konkretnych działań rządu, przede wszystkim w sprawie ograniczenia Zielonego Ładu i ograniczenia importu żywności z Ukrainy. Rolniczy plan B W tłumie zapytaliśmy rolników, czy ich protest jest walką z czasem i ostatnią szansą na negocjacje. Niebawem trzeba będzie zacząć orać i siać, by przygotować tegoroczne plony. Jednak rolnicy, z którymi rozmawialiśmy, odpowiadają, że nie ma takiej możliwości, żeby odpuścili. - Będziemy protestować do skutku. My dzisiaj nie mamy po co wychodzić w pole - podkreśla jeden z naszych rozmówców. - Nie odpuścimy. Jak po dzisiaj rząd nic nie zrobi, to w marcu będzie jeszcze większy protest - dodaje kolejny. Pytamy czy drugi protest w Warszawie może przypominać obrazy z Brukseli, gdzie dochodzi do starć z policją. Na to pytanie nie pada jednoznaczna odpowiedź. - W Brukseli są potężne związki zawodowe, rolnicy są ubezpieczeni od strat. A my jesteśmy taką zbieraniną. Ale jeśli teraz protest nic nie da, to kolejny będzie większy - mówią Interii. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!