- Nie mam na to żadnych dowodów, ale z ostrożności raczej tam się nie wybieram - podkreślił, odpowiadając na pytanie, czy pełnomocnicy rodzin będą chcieli uczestniczyć w badaniach wraku Tu-154. Konrad Piasecki: Panie mecenasie, jak pan odczytał rosyjski komunikat o trzech pomyłkach w identyfikacji ofiar katastrofy? Rafał Rogalski: - Mamy do czynienia z rozbieżnościami. Z jednej strony rosyjska prokuratura za pierwszym razem podała pewną niepełną informację, która polegała na tym, że strona polska - i to jest bardzo ważne - czyli w domniemaniu władze polskie popełniły błąd, jeżeli chodzi o identyfikację. Drugi komunikat był już całkowicie niezrozumiały, ponieważ on już co najmniej wskazywał na to, że doszło do identyfikacji i to błędnej, a po drugie doszło do pochówków błędnych, co do trzech osób. Jeżeli chodzi o personalia. Ale czy to jest tak, że ta wrzutka ma czemuś służyć z rozgrywkach między Polską a Rosją, czy to jest jakaś dziwna inicjatywa rosyjskiej prokuratury? - Niestety mam wrażenie, że po pierwsze była to wrzutka, która miała doprowadzić do jakiejś destabilizacji i to przede wszystkim działania polskiej prokuratury i przerzucenia odpowiedzialności na polską prokuraturę. Ja niestety będę bronił polskiej prokuratury, dlatego, że jedynym błędem - i to w dobrej wierze popełnionym, i to wyraźnie podkreślam - było to, że zawierzyliśmy rosyjskiej dokumentacji, a przede wszystkim zawierzyliśmy temu, że w sposób właściwy doszło do identyfikacji ciał przez określone organy strony rosyjskiej. Krótko mówiąc: chodzi o to, że jeśli okazałoby się, że są jakieś problemy, jakieś błędy, to Rosjanie z góry umywają ręce i mówią: "Jeśli ktoś winien, to nie my"? - Dokładnie. Względnie: "Jesteśmy winni w niewielkim stopniu". Musimy pamiętać, że to strona rosyjska dokonywała identyfikacji, ona przeprowadzała badania chociażby genetyczne. Jeżeli chodzi o rodziny, to rodziny mają prawo do błędu,. Natomiast jeżeli chodzi już o określone organy, które są odpowiedzialne za zidentyfikowanie osoby, to one właśnie są odpowiedzialne, a nie rodziny. To teraz o faktach. Zbadano DNA wszystkich ofiar katastrofy? - Tak, zbadano. I wyniki tych badań były przed pogrzebami? - Zasadniczo były przed pogrzebami. To w takim razie nie może być mowy o pomyłce, że jakaś osoba jest pochowana pod innym nazwiskiem? - Chciałbym, żeby tak było. Natomiast nie mam tej pewności. A dlaczego? Dlatego, że owszem, badanie genetyczne zostało przeprowadzone przez stronę rosyjską, tak że próbki zostały dostarczone do strony polskiej, ale strona polska nie zdążyła już przeprowadzić badań genetycznych przed samymi pochówkami. Druga sprawa jest taka, że Instytut Sehna do teraz przeprowadza własne badania. Badania polegają na tym, że badamy te próbki, które strona rosyjska nam dostarczyła. Po drugie, porównujemy z wynikami strony rosyjskiej i okazuje się, że są pewne różnice metodologiczne trudne do wyjaśnienia. I dlatego to tak długo trwa. Różnice metodologiczne czy różnice faktyczne? Bo to jest clue. - Metodologiczne przede wszystkim, natomiast ja nie mogę się tutaj wgłębiać w szczegóły. Natomiast co jest istotne: istotne jest, że nie ma jakiegokolwiek dokumentu, jakiejkolwiek dokumentacji, która stwierdzałaby, że w danej trumnie znajduje się taka, a nie inna osoba. I to jest najistotniejsze. Spośród 96 rodzin tylko 3 uczestniczyły w zamykaniu trumien. A dlaczego? Dlatego, że niestety strona rządowa polska nie poinformowała rodzin o tym, że mają prawo uczestniczyć. Rosjanie godzą się na udział naszych specjalistów w badaniach wraku i czarnych skrzynek. Czy to oznacza, że pełnomocnicy też mogą brać udział w tym procederze? - To bardzo dobra wiadomość, tylko pytanie, dlaczego dopiero teraz. Przecież wniosek polskiej prokuratury wojskowej został skierowany w drodze pomocy prawnej jeszcze w okresie wakacyjnym 2010 roku. Więc ja nie rozumiem, dlaczego dopiero teraz. Chociaż sama wiadomość dobra. Może rosyjska prokuratura nierychliwa, ale sprawiedliwa. - Dlaczego dopiero po ponad roku czasu takie decyzje zapadają?