Paweł Amarowicz, INTERIA.PL: Jakie są pańskie wrażenia na gorąco po wydarzeniach w Londynie? Tomasz Białek: Jeżeli ktoś uważa, że ta cała sytuacja jest zaskoczeniem, to po prostu nie zna się na rzeczy. Zagrożenie terrorystyczne to nie jest coś, co się pojawia falowo, bo w chwili obecnej sytuacja międzynarodowa na to wskazuje i wszelkie przesłanki są takie, że utrzymuje się ono cały czas na wysokim poziomie. Po prostu w większości przypadków udaje się tym zamachom zapobiec. Niestety - jak widać - nie wszystkim. Czy my, w Polsce, też powinniśmy czuć się zagrożeni? Jeśli chodzi o naszą sytuację, to w Polsce też się ona od kilku lat nie zmieniła i takie zagrożenie istnieje. Jeżeli do tej pory u nas nie doszło do zamachu, to nie dlatego, że terrorystom się nie chciało, tylko dlatego, że udało się takim zamachom zapobiec. Oczywiście nie jesteśmy w takiej samej sytuacji co Wielka Brytania czy USA, ale jesteśmy w takiej samej sytuacji w jakiej była Hiszpania. Tam do tego zamachu doszło (11 marca 2004 - przyp. red.). Jak można zapobiegać podobnym zamachom? Jeśli będziemy działać tak jak działamy i - to co zawsze podkreślałem - ludzie będą aktywni, wyczuleni na pewne nietypowe sytuacje, będą chcieli pomóc, to w większości uda się zapobiec zagrożeniom. Niestety nie można mieć 100 proc. pewności, że nic się nie wydarzy. Jak pokazuje przykład Wielkiej Brytanii, która jest bardzo doświadczona w walce z terroryzmem, ludzie też są tam wyczuleni na pewne sytuacje, a mimo to terrorystom udało się zaskoczyć londyńczyków. Zobacz raport specjalny "Terroryzowany Londyn"